Adam Banaszak wywiad

Adam Banaszak wywiad

Adam Banaszak – dyrygent, kierownik muzyczny Orkiestry Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense. Muzyka Mozarta towarzyszy mu od dzieciństwa. Jako chłopiec śpiewał w Mozartowskim Requiem w Poznańskim Chórze Chłopięcym, a dziś sam regularnie dyryguje tym utworem. Ma za sobą ponad 600 spektakli operowych, w tym 50 premier. Jest jednym z najaktywniejszych polskich dyrygentów operowych; kierował zespołami Opery Wrocławskiej, Teatru Wielkiego w Łodzi, Teatru Muzycznego w Poznaniu oraz dyrygował gościnnie w teatrach operowych w Białymstoku, Bydgoszczy, Bytomiu, Gdańsku, Krakowie, Szczecinie oraz w Teatrze Wielkim — Operze Narodowej w Warszawie.
Jako doktor habilitowany prowadzi również zajęcia we wrocławskiej Akademii Muzycznej.  
Adam Banaszak dyrygujący Requiem Mozarta, Filharmonia Narodowa w Warszawie, 12 maja 2025. Fot. Grzegorz Bargieł

Adam Banaszak dyrygujący Requiem Mozarta.
Filharmonia Narodowa w Warszawie, 12 maja 2025.
Fot. Grzegorz Bargieł

Podczas 34. Festiwalu Mozartowskiego Warszawskiej Opery Kameralnej, 12 maja 2025 roku odbyła się premiera najnowszego wydawnictwa płytowego WOK – Requiem Mozarta na instrumentach z epoki, pod kierownictwem muzycznym Adama Banaszaka. Na poprzednim Festiwalu Mozartowskim Adam Banaszak dokonał polskiego prawykonania Requiem Mozarta w wersji opracowanej przez Howarda Armana.

Alina Ert-Eberdt:O tym, że Mozart nie zdążył ukończyć Requiem powszechnie wiadomo, choćby z filmu Amadeusz Miloša Formana. Scena dyktowania Requiem przez umierającego Mozarta Salieremu to licentia poetica Formana. W rzeczywistości utwór dokończyli po śmierci Mozarta: Joseph Eybler – jego przyjaciel i Franz Xaver Süssmayr – jego uczeń i asystent. Eybler rozpoczął, ale szybko zrezygnował z tego zadania, natomiast Süssmayr podjął się dopisania brakujących części mszy.
Na czym zatem polegała rekonstrukcja Howarda Armana?  

Adam Banaszak: – Howard Arman nie jest pierwszym, który przyjrzał się wnikliwie partyturze Requiem. Przed nim niejeden kompozytor i muzykolog starał się dociec, jak mogłaby brzmieć ostateczna wersja samego Mozarta. Istnieje taka edycja tej partytury, w której zaznaczono różnymi kolorami to, co napisał Mozart, Eybler i Süssmayr. Rękopis badali nawet grafolodzy! Byli tacy, którzy „poprawiali” Süssmayra, i tacy, którzy zachowując to, co on dokomponował, dodawali od siebie nowe fragmenty, m.in. wieńczące sekwencję Amen, którego Süssmayr właściwie w ogóle nie uwzględnił.

Howard Arman przyjął uczciwy punkt wyjścia. Partie wokalne pozostawił w kształcie, który nadał im Süssmayr, uznając, że zmienianie tego co napisał dla śpiewaków bliski współpracownik Mozarta jest pozbawione sensu. Natomiast wkroczył w instrumentację i detale aranżacyjne w partiach orkiestrowych, nadając Requiem ciemniejszy, w moim odbiorze, bardziej frapujący koloryt. Dopisał również fugę Amen. Zrozumiałe jest takie założenie, że gdyby Süssmayr poświęcił więcej czasu czy bardziej się przyłożył – mógłby niektóre części napisać lepiej. Przecież Süssmayr nie mógł wtedy przewidzieć, że komponuje najważniejszy utwór swego życia, a mówiąc patetycznie, że pisze dla nieśmiertelności!

Zdjęcie z sesji nagrywania Mozartowskiego Requiem w Auli Kryształowej SGGW, marzec 2025. Fot. Z archiwum Warszawskiej Opery Kamderalnej.

Jedna z sesji nagrywania Mozartowskiego Requiem w Auli Kryształowej SGGW, marzec 2025. Fot. Archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej
Rafał Siwek i Adam Banaszak podczas nagrywania Requiem. Fot. Archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Rafał Siwek i Adam Banaszak podczas nagrywania Requiem. Fot. Archiwum Warszawskiej Opery Kameralnej

Na najnowszą płytę CD Warszawskiej Opery Kameralnej, zrealizowaną z wytwórnią fonograficzną DUX, dyrekcje WOK i DUX nie wybrały jednak wersji Armana, tylko tę Süssmayrowską, którą znamy z niezliczonych wykonań i nagrań. Co za tym przemawiało?

– Istnieje nie tylko tradycja wykonywania, ale i słuchania tego dzieła. Moim zdaniem, ocena tego, czy Süssmayr wybrał najlepszy z możliwych wariantów zakończenia jest nieistotna. Częścią tradycji słuchania Requiem Mozarta jest również słuchanie tych części, które napisał Süssmayr, ponieważ stały się one już immanentną składową tego utworu. I choć pojedyncze fragmenty, rzeczywiście, nie dorównują geniuszowi Mozarta, to tak bardzo jesteśmy z nimi zżyci, że te niedociągnięcia są niewiele znaczące w przebiegu całości. Wersja Süssmayra wybrzmiała na pogrzebie Chopina i podczas wielu innych ważnych wydarzeń w przeszłości. Niezależnie od analiz muzykologicznych i poszukiwań innych możliwych zakończeń, to ona pozostanie wersją finalną. I dlatego ją zdecydowaliśmy się nagrać na CD.

W nagraniu wzięła udział orkiestra Warszawskiej Opery Kameralnej – Zespół Instrumentów Dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (MACV), z którym pracuje Pan teraz na co dzień.
Jakie walory brzmieniowe daje interpretacja utworów Mozarta i innych kompozytorów jego epoki na instrumentach z tamtego okresu, a czego nie da się osiągnąć z orkiestrą złożoną z instrumentów współczesnych? Zadaję to pytanie, bo Pan wcześniej wielokrotnie dyrygował i Requiem, i operami Mozarta z orkiestrami grającymi na współczesnych
.

– Sumując moje tego rodzaju doświadczenia, mogę powiedzieć, że te same utwory, które wcześniej wykonywałem z orkiestrami współczesnymi – na instrumentach z epoki brzmią zupełnie inaczej, wręcz tak, jakby to były inne kompozycje. Orkiestra instrumentów dawnych wymaga odmiennego podejścia do partytury, bardzo bliskiego kameralistyce. Przez sam inny ruch smyczka inaczej kształtują się frazy, oddechy, ale też wybrzmienie dźwięku. Przez inny kolor, pasmo dźwięku i jego wolumen odmienna jest też relacja między partiami wokalnymi a instrumentalnymi. Różnica dotyczy właściwie wszystkich aspektów wykonania i jest odczuwalna w tempach, proporcjach, artykulacji, a nawet w sposobie kształtowania narracji i dramaturgii.
W orkiestrze instrumentów dawnych, przykładowo, nie ma większego sensu próba stopienia barwy fletu, oboju, klarnetu i fagotu, każdy z nich i tak jest wyraźnie słyszalny w orkiestrowym tutti. W efekcie można wydobyć z utworu niuanse zupełnie inne niż te, których poszukuje się z orkiestrą grającą na instrumentach współczesnych. Co więcej, interpretacja tego samego utworu na dawnych instrumentach za każdym razem brzmi trochę inaczej i może mile zaskoczyć nie tylko słuchaczy, ale i dyrygenta.

Filharmonia Narodowa w Warszawie, 12 maja 2025. Premiera płyty Requiem wydawnictwa Warszawskiej Opery Kameralnej, zrealizowanego z wytwórnią DUX. Fot. Grzegorz Bargieł

 

–  Alicja Węgorzewska, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, pozyskała do nagrania Requiem wyśmienity, międzynarodowy kwartet solistów: Dorota Szczepańska – sopran, Maya Gour – alt, Benjamin Hulett – tenor, Rafał Siwek – bas. Sola, jak w większości utworów oratoryjno-kantatowych, nie są tu duże. W gruncie rzeczy, śpiewacy – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – są częścią składową aparatu wykonawczego.
Czy Pan podziela to zdanie?

– Tak i nie. To część całości, ale bardzo ważnej pod niejednym względem. Przecież to soliści w wielu wymiarach unoszą wykonanie tego utworu! Także i publiczność ma swoich ulubieńców, których chętniej niż innych śpiewaków wypatruje w obsadzie. Mimo stosunkowo mniejszych partii, w porównaniu z chórem i orkiestrą, każdy z czworga solistów w Requiem może nie tylko zaprezentować urodę swego głosu, ale też wiele wnieść od siebie do wymowy całego dzieła. Już pierwsze wejście sopranu od razu mówi, jaki jest ten Anioł, który się tu odzywa. Groźny, czy uspokajający? Niemniej, rzeczywiście, soliści w tym utworze przede wszystkim muszą iść za tekstem, wymogami stylu, spójną artykulacją.
Wszyscy soliści zaproszeni przez dyrektor Alicję Węgorzewską-Whiskerd, która była spiritus movens całego przedsięwzięcia, są obdarzeni bardzo ekspresyjnymi głosami. Podczas sesji nagraniowej musiałem parę razy zwracać uwagę, że nagrywamy Requiem Mozarta, a nie Verdiego, które nie bez powodu bywa nazywane jeszcze jedną jego operą. Dążenie do spójnej koncepcji z tymi śpiewakami było bardzo kreatywne.

Na koniec zostawiłam pytanie dotyczące Pana osobiście. Jakie emocje wywołuje w Panu Requiem Mozarta?

– Prowadziłem Requiem Verdiego i Mansuriana, w nadchodzącym sezonie sięgnę po Requiem wywodzącego się z Wielkopolski genialnego Romana Maciejewskiego, ale to poniekąd dzięki kompozycji Mozarta zostałem dyrygentem. Myśl o tym zaczęła we mnie już kiełkować, gdy jako dziecięcy chórzysta śpiewałem w Poznańskim Chórze Chłopięcym i stojąc w altach wielokrotnie brałem udział w wykonywaniu tego utworu.
W poznańskiej Akademii Muzycznej studiowałem w klasie prof. Marcina Sompolińskiego, który darzył Requiem Mozarta szczególną estymą. Analizował je ze mną bardzo drobiazgowo. Choć nie jestem zwolennikiem analitycznego podchodzenia do każdego utworu, te rozmowy miały dla mnie wielką wagę i przypominają mi się za każdym razem, gdy mam dyrygować tym arcydziełem.
Kiedy rok temu przygotowywałem się do pierwszego w Polsce wykonania wersji Howarda Armana – oczywiście, konsultowałem także i z nim wiele rzeczy, z punktu widzenia dokonanej przez niego rekonstrukcji. Tamte rozmowy nieoczekiwanie miały dalszy ciąg kilka tygodni temu. Arman przyjął bowiem zaproszenie Festiwalu Mozartowskiego i przyjechał w tym roku do Warszawy, żeby zadyrygować Requiem w swoim opracowaniu. Wracam myślą do naszego wspólnego spaceru po Łazienkach Królewskich, podczas którego, rozpoczynając od Requiem, rozmawialiśmy potem przez parę godzin o muzyce, jej roli i istocie.
Była to jedna z najpiękniejszych rozmów o muzyce, jakie odbyłem w swoim życiu.

Lipiec, 2025

Recenzja płyty Requiem WOK, DUX

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl