Bo we mnie jest seks – recenzja. Film Katarzyny Klimkiewicz nie jest biografią Kaliny Jędrusik. Punktem wyjścia dla scenariusza stał się koncert z okazji Barbórki w 1962 r., którego Jędrusik była gwiazdą. I wokół niego zbudowana jest cała akcja. Nie ma w tym filmie wszystkich ważnych osób z otoczenia bohaterki, na przykład Gustawa Holoubka i Magdaleny Zawadzkiej, którzy się jeszcze wtedy nie pojawili w życiu Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata oraz Magdy Dygat, która z ich życia już zniknęła. Mimo to twórcom (wśród których przeważały kobiety) udało się uchwycić wyjątkową osobowość i inteligencję Kaliny Jędrusik oraz oderwać od niej etykiety seksbomby PRL-u i gorszycielki. Wizerunek Jędrusik w Bo we mnie jest seks pokrywa się z moim wyobrażeniem o tej aktorce, które powstało po obejrzeniu dokumentu Kalina w reż. Jana Sosińskiego i Zbigniewa Dzięgiela. Aktorka opowiada tam o sobie, odkrywając fakty powszechnie nieznane i swoją prawdziwą twarz. Kalina w Bo we mnie jest seks jest tą samą Kaliną, którą widziałam w dokumencie.
Konsultantami filmu byli ludzie, którzy obcowali z Jędrusik i dobrze ją znali – przede wszystkim rodzina, a także m.in. Barbara Krafftówna i Wojciech Gąssowski. Jak można się domyślać, to dzięki nim fabularna Kalina jest kobietą z krwi i kości. W filmie jest parę scen opartych na znanych anegdotach o Kalinie Jędrusik, które zostały zręcznie wkomponowane w akcję. Jest wśród nich i ta o kąpaniu się w szampanie. Są też zasygnalizowane nieznane ogółowi ujmujące cechy jej charakteru, na przykład zainteresowanie i serdeczność okazywane dzieciom.
Maria Dębska okazała się idealną odtwórczynią Kaliny Jędrusik. Bez Dębskiej ten film chyba nie miałby takiej siły oddziaływania. Maria bardzo sumiennie przygotowała się do tej roli. Przeprowadziła dziesiątki rozmów z osobami, które znały Kalinę. Przytyła kilka kilogramów, żeby się do niej upodobnić fizycznie. Nie tylko świetnie ją zagrała, ale również zaśpiewała jej piosenki, wykonując je inaczej, ale też dobrze. A do tego jest piękną kobietą, na którą się patrzy z przyjemnością.
Stanisława Dygata zagrał Leszek Lichota, a w roli drugiego ważnego mężczyzny w życiu Kaliny (mężczyzna ów nie chciał, by jego prawdziwie imię i nazwisko pojawiło się w filmie) został obsadzony piosenkarz i kompozytor Krzysztof Zalewski. Reżyserka ujawniła, że obsada była kompletowana pod kątem podobieństwa fizycznego, a także skojarzeń, które aktorzy budzą swoim dorobkiem. Rafał Rutkowski jest podobny do Jeremiego Przybory i kojarzy się z kabaretem, wprawdzie zupełnie innym niż Starszych Panów, ale przynajmniej z nazwy jest to też kabaret. Kiedy Iwo Zaniewski zobaczył Katarzynę Obidzińską grającą w filmie Xymenę Zaniewską, wykrzyknął: O rany, weszła moja mama!
Rozbroił mnie Bartłomiej Kotschedoff, który przyznał się na konferencji prasowej, że porównując perfekcyjne przygotowanie Marii Dębskiej do roli Kaliny Jędrusik ze swoim nieprzygotowaniem do roli szefa rozrywki w TVP (antagonisty Jędrusik), postanowił oprzeć swoją postać na tym, że nie dorastała ona Jędrusik do pięt.
W Bo we mnie jest seks występują też postacie i sytuacje fikcyjne; jest to film fabularny, który rządzi się swoimi prawami, ale cechy charakteru Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata są prawdziwe. Pokazane jest na przykład upodobanie Dygata do prowadzenia z przyjaciółmi codziennych i długich rozmów przez telefon. Na ekranie tylko z Tadeuszem Konwickim, ale Dygat miał więcej znajomych telefonicznych. Potrafił rozmawiać przez telefon po kilka godzin dziennie. Pisał o tym Krzysztof Kąkolewski w Dzienniku tematów, o czym przypomniała mi ta scena w filmie.
Słowa najwyższego uznania należą się scenografowi Wojciechowi Żogale, który „zrekonstruował” Warszawę z początku lat 60. XX wieku, co było nie lada wyzwaniem, zwłaszcza jeśli chodzi o ulice miasta. Zdjęcia były kręcone m.in. na placu Konstytucji, na ulicach Czackiego i Smoczej. Ze znajomością tamtych realiów zbudował w studio mieszkanie Dygatów. Meble i bibeloty są autentyczne, zebrane od wielu osób. Odtworzył 1:1 w zupełnie innym miejscu klub SPATiF-u. Ten prawdziwy nadal działa pod tym samym adresem, ale dziś wygląda już wewnątrz zupełnie inaczej.
Fragmentami Bo we mnie jest seks staje się musicalem. Choreografię ułożył Jakub Lewandowski, pracujący do tej pory z dużymi sukcesami w teatrze. To jeszcze jeden ważny powód, żeby zobaczyć ten film.
Bo we mnie jest seks – płyta. Maria Dębska śpiewa piosenki z repertuaru Kaliny Jędrusik