Don Giovanni Giuseppe Gazzanigi i Giovanniego Bertatiego mógł być inspiracją dla Mozarta i Lorenza Da Pontego. Krążą nawet domysły, że librecista Mozarta dopuścił się naruszenia praw autorskich. Wprawdzie Don Juan vel Don Giovanni jest bohaterem wielu dzieł literackich, samych librett operowych opartych na tej postaci powstało kilka, poszlaka istnieje. Da Ponte współpracował z Gazzanigą i nie mógł nie znać jego Don Giovanniego. Łukasz Borowicz podejrzewa, że Da Ponte, być może powodowany pośpiechem, prawie skopiował libretto Bertatiego, bowiem różnice w treści są minimalne. Nie można również wykluczyć, że Mozart słyszał Don Giovaniego Gazzanigi. O 13 lat starszy od Mozarta Gazzaniga był w tamtym czasie znanym kompozytorem. Jego utwory wykonywano w najważniejszych ośrodkach muzycznych ówczesnej Europy.
Borowicz w „Beethoven Magazine” wskazuje na analogie muzyczne w kluczowych scenach. Z tym, że Mozart skomponował muzykę dla orkiestry wyposażonej już we flety, klarnety, trąbki, puzony i kotły, których orkiestry w czasach Gazzanigi jeszcze powszechnie nie miały w składzie.
Istotna różnica dotyczy wykonawcy partii tytułowej. Gazzaniga napisał ją dla tenora (Mozart dla barytona). Ciekawostką, do której dotarł Borowicz, jest to, że ten sam śpiewak, który prawykonał partię Don Giovanniego u Gazzanigi, był również pierwszym wykonawcą Don Ottavia w operze Mozarta. Mnie z kolei zapadło w pamięć, że baryton należał do ulubionych głosów Mozarta, natomiast za tenorami Wolfgang Amadeusz nie przepadał. Potwierdza to przewaga arii barytonowych i basowych nad tenorowymi w jego operach.
Ciekawość nieznanego dzieła, które poprzedziło arcydzieło Mozarta była już wystarczającą zachętą. Magnesem dla mnie była też obsada, w której znaleźli się bracia Robert i Wojtek Gierlachowie. Obu wielokrotnie podziwiałam w Mozartowskim Don Giovannim. Bywało, że w tym samym przedstawieniu. Robert należy do moich ulubionych wykonawców partii tytułowej. Wojtek podobał mi się w roli Leporella, a później jako Komandor. W Don Giovannim Gazzanigi Robert wcielił się w służącego Don Giovanniego, który tu nosi imię Pasquariello. Wojtek zaśpiewał partię Komandora tak samo zachwycająco, jak w operze Mozarta.
Tytułowym uwodzicielem był Aleksander Kunach, a Don Ottaviem Karol Kozłowski. Donna Anna u Gazzanigi pojawia się tylko na początku i znika (wstępuje do klasztoru dla odzyskania spokoju ducha). Temperament uwiedzionej i porzuconej przez Don Giovanniego, ale nie dającej za wygraną Maturiny (odpowiedniczki Zerliny u Mozarta), doskonale oddała Anna Bernacka. Świetna była też Donna Elwira w interpretacji Natalii Rubiś, która niedawno brylowała, grając tę samą postać, w nowej inscenizacji Mozartowskiego Don Giovanniego w Warszawskiej Operze Kameralnej.
W pozostałych rolach wystąpili uczestnicy Programu Kształcenia Młodych Talentów w Akademii Operowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej: Katarzyna Belkius, Zuzanna Nalewajek, Paweł Horodyski i Sebastian Mach.
Solistom towarzyszyła Orkiestra Filharmonii Poznańskiej. Na klawesynie grała Maria Banaszkiewicz-Bryła.
To było wykonanie koncertowe, ale niektórzy śpiewacy stworzyli kreacje aktorskie godne sceny teatralnej. Zwłaszcza gra aktorska Roberta Gierlacha ożywiła dramaturgię i podobała się nie tylko mnie. Po koncercie, w kolejce do szatni usłyszałam: „Najlepszy był służący!”
Słuchałam tego odkrytego przez Łukasza Borowicza Don Giovanniego Gazzanigi z dużą przyjemnością i z chęcią wysłuchałabym go na żywo ponownie. Wzorem poprzednich oper zaprezentowanych na Festiwalu Wielkanocnym Ludwiga van Beethovena w cyklu Nieznane opery zapewne ukaże się płyta z nagraniem tego koncertu. Ale znowu szkoda będzie, jeżeli trud wykonawców włożony w nauczenie się nieznanej opery skończy się na jednorazowym występie.