Don Giovanni w Polskiej Operze Królewskiej, działającej od listopada 2017 r. zwieńczył pierwszy sezon tej sceny. Przedstawienie grane jest w Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach Królewskim w Warszawie – głównej scenie POK. W obsadzie gwiazdy Polskiej Opery Królewskiej: Robert Gierlach – Don Giovanni, Olga Pasiecznik – Donna Anna, Marta Boberska – Zerlina, Wojtek Gierlach – Komandor, Andrzej Klimczak – Leporello, Anna Wierzbicka – Donna Elwira. Reżyseria – Ryszard Peryt. Dyryguje Łukasz Borowicz.
Don Giovanni jest w każdym z nas
Trzy pytania do Roberta Gierlacha, wielokrotnego odtwórcy Mozartowskiego Don Giovanniego.
Skradłeś show w inscenizacji Polskiej Opery Królewskiej. Twój Don Giovanni zachwyca pod każdym względem: wokalnym, aktorskim i aparycyjnym.
Miło to słyszeć.
Zadebiutowałeś w tej roli w latach 90. wkrótce po studiach. Stworzyłeś zapadające w pamięć kreacje najpierw w Warszawskiej Operze Kameralnej, a potem w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, na scenach amerykańskich w Cleveland, Phoenix, Detroit, w Operze Bałtyckiej. Teraz wcielasz się w Don Giovanniego jako dojrzały mężczyzna. Czym Twoja dzisiejsza interpretacja różni się poprzednich?
Mój głos stał się dojrzalszy. Jeśli chodzi o podejście do Don Giovanniego, to ono było za każdym razem inne, ponieważ zmieniały się oczekiwania reżyserów, dyrygentów i publiczności. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Moja interpretacja tej postaci zawsze ulegała zmianom. I chyba tak będzie do końca.
Amerykański baryton Thomas Hampson, również wielokrotny odtwórca tej postaci uważa, że Don Giovanni jest w każdym z nas. Jak to rozumieć?
Opera Mozarta i Lorenza Da Ponte jest podszyta treścią religijną. W istocie to moralitet ostrzegający przed karą, która czeka po śmierci człowieka czyniącego zło. Don Giovanni w ostatnich słowach mówi o ogarniającym go ogniu, trwodze i męczarni. W epilogu jest postawiona kropka nad „i”: „Taki kres czeka tego, kto czyni zło!” W podtekście stwierdzenia Hampsona jest pewnie to, że w każdym człowieku dobro walczy ze złem. Zagadką wciąż pozostaje dla mnie, dlaczego Don Giovanni czując lodowatość uścisku dłoni posągu Komandora, dowodzącego, że istnieje coś poza ziemską rzeczywistością, nie chciał się poprawić.
Fot. Maciej Czerski/Polska Opera Królewska