Gräfin Mariza w Musikalische Komödie, to mówiąc po polsku, Hrabina Marica w teatrze Komedia Muzyczna. Musikalische Komödie to druga scena Opery Lipskiej, w skrócie nazywana MuKo. Niedawno przeszła gruntowny remont. Uroczyste otwarcie planowane jest jesienią. Wobec rzeczywistości kowidowej niczego jednak nie można być pewnym.
Premiera online połączona z cyfrowym zwiedzeniem odnowionego MuKo odbyła się 8 maja 2021. Podobało mi się pomysłowe powitanie widzów. Otóż, gospodarze teatru i miasta pojawili się na ekranie przed wejściem do gmachu Musikalische Komödie. Bez rozgadywania się, po paru słowach, otworzyli drzwi do środka. W holu czekali śpiewacy, tancerze, członkowie orkiestry i pracownicy techniczni. Sprawne zwiedzanie, czytaj podążanie za kamerą, objęło widownię, foyer, scenę z kulisami, sale prób, pracownie teatralne, garderoby. Tuż przed podniesieniem kurtyny wykonawcy głównych ról w Hrabinie Maricy, po kolei, na zbliżeniach odliczali w dół od dziesięciu do jednego.
Świetny pomysł, godzien naśladowania nie tylko w nowo otwierających się teatrach. Na ogół internetowe transmisje rozpoczynają się tak samo. Kamera pokazuje opuszczoną kurtynę, która po krótszym, a często po dłuższym oczekiwaniu wreszcie odsłania scenę.
Przedstawieniem dyryguje z werwą Tobias Engeli. Choreografię pasującą do węgierskich czardaszy ułożył Mirko Mahr. Balet tańczy w maseczkach, ale nie są to zwyczajne maseczki, tylko specjalnie zaprojektowane do kostiumów. Ich projektant Leif-Erik Heine wykazał się polotem.
Kiedy przeczytałam, że spektakl trwa bez mała dwie i pół godziny, wydawało mi się, że wytrwam tyle czasu przed ekranem komputera. Okazało się, że te dwie i pół godziny przeleciały nie wiadomo kiedy. A przez parę następnych dni nuciłam Gdzie mieszka miłość na przemian z Graj Cyganie.
Czegokolwiek by nie myśleć o operetce nazywanej „podkasaną muzą”, wystawiona na dobrym poziomie, a tak to uczyniono w MuKo, wprawia w radosny nastrój i wzmaga apetyt na życie.