Hrabia Monte Christo. Reżyseria i scenariusz – na podstawie powieści Alexandre’a Dumasa ojca – Alexandre de La Patellière i Matthieu Delaporte.
Obsada: Pierre Niney – Edmond Dantès vel Hrabia Monte Christo, Bastien Bouillon – Fernand de Morcef, Anaïs Demoustier – Mercédès Herrera, Laurent Lafitte – Gérard de Villefort, Pierfrancesco Favino – ksiądz Faria, Anamaria Vartolomei – Haydée, Vassili Schneider – Albert, Julien De Saint Jean – Andréa.
Ta słynna powieść przygodowa, z pełnokrwistym bohaterem, uznawana za najwybitniejsze dzieło Dumasa ojca, inspirowała filmowców od narodzin kina. Pierwszy, jeszcze niemy, film o hrabim Monte Christo nakręcono w 1908 roku. Przed – od razu wyjawię – świetną, najnowszą ekranizacją z 2024 roku powstało ich ponad 10, a w tytułowego bohatera wcielali się m.in. Jean Marais (1954), Richard Chamberlain (1975), Gérard Depardieu (1995) i James Caviezel (2002).
Najnowszy Hrabia Monte Christo, już od pierwszych scen zachwyca zdjęciami plenerów. Wysmakowane kadry, idealne światło – nie można oderwać oczu! A różnorodnych plenerów jest w tym filmie wiele: krajobrazy, morze, pokład statku, ulice Marsylii, a także wnętrza oszałamiających budowli, zamek na wyspie If, w którego lochach główny bohater był więziony.
W XVIII i XIX wieku znajdowało się tu autentyczne więzienie, które ze względu na położenie wykluczało ucieczkę. Sposób, w jaki Edmond wydostał się na wolność jest niewiarygodny, ale tak opisał to Dumas.
W ekranizacji znanej powszechnie powieści, wielokrotnie już filmowanej, pierwszorzędnym zadaniem jest dobrze dobrana obsada. Przede wszystkim znalezienie odtwórcy roli tytułowej, który musi mieć w sobie to coś, które przyciąga widza. Sprawia, że widz od razu staje po jego stronie i wierzy mu.
I to się w stu procentach udało. Pierre Niney okazał się doskonałym, prostolinijnym dwudziestoparolatkiem w pierwszej części filmu i jeszcze lepszym, starszym o 14 lat charyzmatycznym mścicielem, dążącym do zemsty na swych krzywdzicielach pod przybranym nazwiskiem hr. Monte Christo.
Trzydziestopięciopletni dziś Pierre Niney (syn filmoznawcy) jest obyty ze sceną i kamerą od dziecka. Jako jedenastolatek zadebiutował na scenie teatralnej, a w filmie jako osiemnastolatek. W wieku zaledwie 21 lat został najmłodszym stażystą Comédie-Française! Cztery lata później za rolę tytułowego projektanta mody w filmie Yves Saint Laurent, w reż. Jalila Lesperta, otrzymał Cezara dla najlepszego aktora. Po pokazie Hrabiego Monte Christo w Cannes okrzyknięto go najlepszym aktorem tegorocznego, canneńskiego festiwalu, mimo że film nie startował w konkursie.
Partnerzy Niney’a, zarówno mężczyźni, jak i kobiety też stworzyli bardzo wyraziste postacie. Zresztą wszyscy są cenionymi aktorami, nagradzanymi za swoje wcześniejsze role. Bastien Bouillon, Anaïs Demoustier i Anamaria Vartolomei to także laureaci Cezarów. Laurent Lafitte może się pochwalić nominacją do tej najważniejszej, francuskiej nagrody filmowej. A włoski aktor Pierfrancesco Favino był trzykrotnie laureatem Davida di Donatello – najważniejszej nagrody filmowej w jego ojczyźnie.
Adaptacja powieści na scenariusz – bez zarzutu. Ciekawość, co się stanie w następnej scenie nieustannie rośnie. Napięcie nie spada ani na chwilę. A że film trwa trzy godziny bez dwóch minut, ma to niebagatelną wagę.
Kulminacyjną scenę pojedynku hrabiego Monte Christo z Morcefem zrealizowano mistrzowsko, oczywiście, patrząc przez pryzmat konwencji filmu płaszcza i szpady. Gdyby przyłożyć do niej miarę zdrowego rozsądku – już po pierwszych zadanych sobie wzajemnie razach, obaj pojedynkujący się nie byliby w stanie walczyć dalej. Ale film przygodowy rządzi się swoimi prawami.
Zrealizowany z hollywoodzkim rozmachem Hrabia Monte Christo, według scenariusza i w reżyserii Alexandre’a de La Patellière’a i Matthieu Delaporte’a, będący jednym z najbardziej wyczekiwanych francuskich filmów ostatnich lat, kosztował 44 miliony euro. Ale te pieniądze nie zostały wyrzucone w błoto. Powstał bardzo dobry film.