Jubileusz Teresy Żylis-Gary – nadzwyczajny koncert w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbył się w trzy dni po 90. urodzinach tej wybitnej śpiewaczki. Na scenie nowojorskiej Metropolitan Opera zaśpiewała 20 partii w 233 przedstawieniach, ustanawiając rekord Polski, do dziś niepobity.
Teresa Żylis-Gara siedziała w loży dyrektorskiej. Kiedy Waldemar Dąbrowski, dyrektor naczelny teatru, powitał ją ze sceny – wszyscy widzowie poderwali się z miejsc i zgotowali jej owację. Bohaterka wieczoru też wstała i czarująco kłaniała się publiczności.
Na ekranie pojawiały się zdjęcia Teresy Żylis-Gary z przedstawień, w których występowała na przemian z obrazem z kamery, która pokazywała twarz Jubilatki siedzącej w loży. Nam, widzom, było to potrzebne, ale patrząc na te zbliżenia, nie byłam pewna, czy Ona dobrze się z tym czuła.
Gośćmi specjalnymi wieczoru byli prof. Cezary Sanecki, rektor Akademii Muzycznej w Łodzi, której Teresa Żylis-Gara jest absolwentką i Piotr Nędzyński, autor niezapomnianego programu telewizyjnego Wokół Wielkiej Sceny. Nędzyński przybył na życzenie Maestry. Na ekranie zobaczyliśmy fragment jednego z odcinków Wokół Wielkiej Sceny, w którym Żylis-Gara śpiewała arię z Madame Butterfly. Olśniewająco! Z nagrania usłyszeliśmy również arię Elviry z Don Giovanniego. Butterfly i Elvira należały do jej popisowych ról.
Został też wyświetlony fragment filmu dokumentalnego, nakręconego w 1976 r., podczas pobytu Teresy Żylis-Gary w Warszawie, po kilkunastu latach nieobecności w Polsce. Przyjechała wtedy zaśpiewać w Teatrze Wielkim Toscę. W tekście zamieszczonym w programie Koncertu jubileuszowego, Małgorzata Komorowska, która widziała tamto przedstawienie w 1976 r., wspomina atmosferę podniecenia na widowni. Jak pisze, „wisiała w ścisku na trzecim balkonie”. Słynną arię Vissi d’arte, vissi d’amore (Żyłam sztuką, żyłam miłością) Żylis-Gara bisowała na proscenium, co rzadko się zdarza w trakcie przedstawień operowych. Partię Cavaradossiego śpiewał w tym przedstawieniu Wiesław Ochman.
Musiały minąć 44 lata, by ci artyści, którzy w swoim czasie brylowali na najważniejszych scenach operowych i estradach koncertowych świata, ponownie stanęli obok siebie na deskach polskiej opery narodowej.
Moim zdaniem, Teresa Żylis-Gara niepotrzebnie uległa naleganiu Wiesława Ochmana i zdecydowała się zaśpiewać. Nie było w pobliżu pianistki, reżyser nerwowo biegał po scenie. Po dłuższym zamieszaniu, pojawili się panowie z obsługi sceny, którzy przysunęli odstawiony już na bok fortepian.
Zaśpiewała Życzenie Fryderyka Chopina, po którym Ochman wręcz wymusił na niej Chopinowskiego Ślicznego chłopca. Gest, który zaraz po tym występie wykonała – przytulając się, na moje oko, z pewnym zawstydzeniem do dyrektora Dąbrowskiego, pozwalał się domyślać, co czuła.
Fot. Krzysztof Bieliński/Teatr Wielki – Opera Narodowa