Gioachino Rossini Kopciuszek (La Cenerentola). Reżyseria Jitka Stokalska, kierownictwo muzyczne Dawid Runtz. Polska Opera Królewska. Premiera 22 i 23 czerwca 2024 podczas VII Letniego Festiwalu Polskiej Opery Królewskiej.
Jitka Stokalska stała się specjalistką od klasycznych inscenizacji operowych i chwała jej za to. W czasach, kiedy opery są na potęgę uwspółcześniane, nie zawsze (a wręcz rzadko) z dobrym skutkiem – obejrzenie inscenizacji zgodnej z duchem epoki, w stylizowanych kostiumach i dekoracjach paradoksalnie staje się odświeżające.
Omawiany Kopciuszek w Polskiej Operze Królewskiej jest już kolejnym podejściem Jitki Stokalskiej do tej opery, zaliczanej do dramma giocoso. Poprzednio wzięła na warsztat Kopciuszka pod koniec lat 90. XX wieku w Warszawskiej Operze Kameralnej Stefana Sutkowskiego. W 2017 również w WOK, ale już pod dyrekcją Alicji Węgorzewskiej, odświeżyła tamto przedstawienie w nowej obsadzie i pod nowym kierownictwem muzycznym i zapewne w nieco zmienionej reżyserii, której wymaga inny zespół wykonawców. Ten drugi Kopciuszek uświetnił jubileusz 50-lecia Jej pracy artystycznej. Widziałam go. Był bardzo dobry!
Oglądając teraz inscenizację przygotowaną dla Opery Królewskiej, nie mogłam wyjść z podziwu dla witalności Jitki Stokalskiej, która tchnie z każdej sceny tego przedstawienia. Ale trzeba też podkreślić, że miała ona doskonałych, młodych wykonawców, którzy perfekcyjnie przedstawili jej koncepcję.
Według Jitki, mimo filozoficznego zacięcia librecisty, który zmienił nieco bajkę Charles’a Perraulta, jest to jednak bajka, o czym świadczy to, że zwycięża w niej dobro. W życiu tak nie jest, czego dowodzi nasza obecna rzeczywistość.
Wszyscy bez wyjątku soliści w obsadzie, którą widziałam, wywiązali się ze swoich zadań bez zarzutu. W partii tytułowej widziałam Zuzannę Nalewajek. Muszę oddać jej sprawiedliwość. Słyszałam ją kilka razy na scenie, gdy była słuchaczką Akademii Operowej Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Widziałam ją w roli Dorabelli w Così fan tutte w niedawnej premierze Teatru Wielkiego. Za każdym razem odbierałam ją jako zdolną, ale jedną z wielu młodych, utalentowanych śpiewaczek. Dopiero jako Kopciuszek Zuzanna mnie zachwyciła. Już nie jest «jedną z…», jest już dla mnie śpiewaczką, dla której warto przyjść specjalnie, żeby jej posłuchać.
(W drugiej obsadzie partię tytułową wykonuje Katarzyna Szymkowiak, która podobała mi się w Kopciuszku Jitki z 2017 r. Przypuszczam więc, że bogatsza o siedmioletnie doświadczenie sceniczne, podobałaby mi się jeszcze bardziej).
Wracając do wystawienia w Królewskiej – świetny jest Kamil Zdebel, kreujący Dandiniego. Paweł Michalczuk wcielający się w Alidora, w tym przedstawieniu Jitki jest również prowadzącym spektakl. Używając Jej określenia – „wysłannikiem z »Krainy Dobra«”. Można go też odebrać jako pośrednika między współczesnymi widzami, a światem wykreowanym na scenie. Julia Mach i Marta Mazanek Matuszewska jako złe przyrodnie siostry Kopciuszka – też doskonałe!
Wreszcie last but not least, słowa uznania należą się jedynemu dojrzałemu śpiewakowi w obsadzie solistów. Dariusz Machej obdarzony bodaj największą w tym gronie wykonawców vis comica, jest przezabawny jako Don Magnifico (ojciec tych dziewcząt). Warto w tym miejscu dodać, że Machej kreował tę rolę także w obu poprzednich realizacjach Kopciuszka w reżyserii Stokalskiej. Za każdym razem był bardzo dobry. Ta sama postać, ten sam wykonawca, a interpretacja świeża. Zero rutyny.
Scenografia i kostiumy zaprojektowane przez Marlenę Skoneczko współtworzą uroczy, bajkowy świat, w którym można się zapamiętać i na ponad dwie godziny oderwać od – nie ma co się oszukiwać – niewesołej rzeczywistości zaokiennej.