Kwartet w Basenie zapowiedziano już na marzec 2020 r. Z powodu pandemii premiera Kwartetu Ronalda Harwooda na scenie Basenu Artystycznego Warszawskiej Opery Kameralnej była przekładana trzy razy. Odbyła się 19 lutego 2021 r. w okresie warunkowo otwartych teatrów. W październiku 2020 r. Kwartet wystawił inny warszawski teatr. W Ateneum sztukę Harwooda zdążono zagrać ledwie parę razy i nastąpił lockdown. W uchylonym warunkowo na początku 2021 r. «okienku» w lockdownie, Kwartet grały oba teatry i można było porównać te dwie inscenizacje.
Kwartet w Basenie wyreżyserował Grzegorz Chrapkiewicz. W rolach śpiewaków operowych, o których opowiada komediodramat Harwooda, obsadził śpiewaków operowych. Alicja Węgorzewska i Ryszard Minkiewicz to śpiewacy operowi w pełnym tego słowa znaczeniu. Fani Macieja Miecznikowskiego wiedzą, że jest on klasycznie wykształconym barytonem. Miecznikowski nie robił z tego tajemnicy, natomiast mało kto dotąd wiedział, że Olga Bończyk z wykształcenia jest również śpiewaczką operową. Prawie wszyscy mają doświadczenie aktorskie.
Sam pomysł jest przedni. Istnieje zresztą precedens. Kilka lat temu Kwartet wystawiła Opera Wrocławska z gwiazdami swojej sceny. Któż może wiedzieć więcej o śpiewakach operowych niż oni sami? Nikt spoza ich kręgu nie zna dogłębnie charakterystycznych dla tego środowiska emocji, przyzwyczajeń i śmiesznostek, które Harwood uchwycił z dużą dozą realizmu. (Autor Kwartetu pracował jako maszynista teatralny i garderobiany. Swoje spostrzeżenia spożytkował też w innej głośnej sztuce Garderobiany).
Węgorzewska, Miecznikowski i Minkiewicz wykreowali wyraziste postacie, którym się wierzy, natomiast Olga Bończyk nie przekonała mnie swoją interpretacją. Przypuszczam, że nie mogła opanować tremy. Wiele razy się przejęzyczała, co świadczyło o zdenerwowaniu. Natychmiast się poprawiała, ale to tylko zwracało uwagę na te błędy.
Kostiumy i scenografia są współczesne. Przypadła mi do gustu zwłaszcza scenografia Wojciecha Stefaniaka. Składają się na nią cztery fotele i sofa. Każdy mebel ma inny kolor. Jest jeszcze pianino, bardzo pasujące do domu muzyka seniora, w którym dzieje się akcja Kwartetu. W inscenizacji Grzegorza Chrapkiewicza pełni ono nie tylko funkcję rekwizytu.
Zaangażowanie śpiewaków operowych zaowocowało zręcznym wkomponowaniem w akcję lubianych arii. Miecznikowski wykonuje Non più andrai z Wesela Figara. Minkiewicz – La donna è mobile z Rigoletta, a Węgorzewska śpiewa fragment swojej kwestii na melodię Habanery z Carmen. W finale, w charakterze żartu, czego nie ma w sztuce, wszyscy razem śpiewają słynne Koty Rossiniego. Akompaniuje na rzeczonym pianinie Aleksander Teliga jr., który też wydaje głos. To do niego należy ostatnie miauknięcie, kończące przedstawienie.
W Basenie Artystycznym jest ono grane jest z angielskimi napisami, co się chwali. Trzeba być otwartym na widza zagranicznego. Dziwi mnie tylko, że śpiewacy operowi grają z mikroportami. Czy to konieczność spowodowana niedobrą akustyką przestrzeni, która była kiedyś prawdziwym basenem? Czy może już nastał taki zwyczaj w teatrach? Rzadko ostatnio chodziłam do teatrów dramatycznych. W Ateneum Kwartet, o ile dobrze zapamiętałam, grany jest bez mikroportów.
Po odzywce jednej z bohaterek („Jestem gotowa!”), która ze sceny Ateneum pada z dziesięć razy, a w Basenie chyba tylko trzykrotnie, zorientowałam się, że Grzegorz Chrapkiewicz trochę inaczej obszedł się z oryginalnym tekstem Harwooda niż reżyser Kwartetu w Ateneum. Historia opowiadana w Ateneum jest z ducha angielska, umieszczona w bliżej nieokreślonej przeszłości, a ta w Basenie może dziać się wszędzie i raczej w naszych czasach. Ale to nie oznacza, że któraś z inscenizacji jest lepsza. Obie są bardzo dobre.
Ronald Harwood Kwartet
Basen Artystyczny Warszawskiej Opery Kameralnej, premiera 19 lutego 2021