Magdalena Piekorz reżyseruje w Warszawskiej Operze Kameralnej

Magdalena Piekorz reżyseruje w Warszawskiej Operze Kameralnej

Magdalena Piekorz reżyseruje w Warszawskiej Operze Kameralnej Orfeusza i Eurydykę Christopha Willibalda Glucka. Będzie to debiut operowy tej cenionej reżyserki filmowej i teatralnej.
Premiera 2 marca 2019 r. Kolejne spektakle: 3, 8 i 9 marca 2019.

Koronkowa robota

Alina Ert-Eberdt: Z jakimi uczuciami przyjęła Pani zaproszenie do reżyserowania w operze?
Magdalena Piekorz: Byłam zdziwiona, dlaczego ja. Robiłam filmy dokumentalne i fabularne, reżyserowałam w teatrach i w Teatrze Telewizji. Nigdy nie myślałam o operze, mimo że słucham muzyki klasycznej. Jednak chęć zdobycia nowego doświadczenia była kusząca.
Lubię ciekawe wyzwania. Mam za sobą reżyserię koncertu piosenek Ewy Demarczyk na festiwalu w Opolu i musicalu Oliver! w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Magdalena Piekorz

Magdalena Piekorz, fot. Piotr Dłubak

Ale jest i druga strona medalu. Przez ostatnie 4 lata chorowałam na boreliozę, która całkowicie wyłączyła mnie z życia zawodowego. Kiedy dyrektor Alicja Węgorzewska zadzwoniła do mnie, nadal źle się czułam. Jej propozycja podziałała jak balsam. Otrząsnęłam się z marazmu i zaczęłam wierzyć, że wyzdrowieję.

Kto wybrał tytuł?
Dyrektor Węgorzewska pozostawiła wybór mnie. Mit Orfeusza jest mi bliski. W ostatnim roku choroby, żeby nie zwariować z bezczynności, namówiona przez koleżankę, która pisze książki psychologiczne, zaczęłam razem z nią pracować nad powieścią. Jej bohaterka, tancerka, która podobnie jak ja cierpi na przewlekłą chorobę – wraca na scenę, by zatańczyć partię Eurydyki. Kiedy pojawiła się propozycja, żebym podjęła się realizacji opery, tytuł nasunął się sam. W moim życiu nic się nie dzieje przypadkiem.

Co chce Pani przekazać widzom?
Zawsze to, co robię, traktuję jak rozmowę z drugim człowiekiem. Szukam tematów dotykających problemów uniwersalnych, w których mogę wyrazić mój stosunek do rzeczywistości. Unikam dosłowności, wolę porozumiewać się za pomocą metafory lub subtelnych odniesień do tekstu. Realizując Orfeusza i Eurydykę staramy się, żeby to była koronkowa robota. Udało mi się zebrać zespół świetnych ludzi, z którymi robiłam wcześniej filmy i przedstawienia teatralne. Doskonale się rozumiemy, jesteśmy wzajemnie otwarci na swoje pomysły. Poza przypomnieniem mitu Orfeusza, podejmujemy także „dyskusję” z konwencją teatru operowego.

Orfeusz i Eurydyka w Warszawskiej Operze Kameralnej
Robicie to po bożemu, czy uwspółcześniacie?
Muzyka jest tak piękna i poruszająca, że czysta forma wystarczy. Kostiumy są stylizowane na antyczne, scenografia nawiązuje do klasycznej architektury, ale wprowadziliśmy współczesne elementy. Chcemy przez to powiedzieć, że historia Orfeusza i Eurydyki ciągle się powtarza. Poza kontekstem historycznym nic się nie zmienia. Uczucia między ludźmi są zawsze takie same. Duet Orfeusza i Eurydyki w III akcie jest na wskroś współczesny. W istocie to kłótnia małżeńskiej pary. Eurydyka nie może zrozumieć, dlaczego Orfeusz nie chce się odwrócić i na nią spojrzeć. Nie słucha jego tłumaczeń, robi mu wyrzuty, zaczyna podejrzewać, że przestała mu się podobać jako kobieta. Czy to nam czegoś nie przypomina?

Jak się Pani odnalazła w teatrze operowym?
Nowym doświadczeniem jest dla mnie współpraca z dyrygentem, który jest współtwórcą przedstawienia. Po raz pierwszy nie wszystko, co widać na scenie zależy ode mnie. Musiałam się nauczyć zasad reżyserii operowej, na przykład tego, że inaczej reżyseruje się arię, a inaczej recytatywy. To dla mnie odkrywcze i bardzo inspirujące.
Jestem też pod wrażeniem śpiewu operowego, który bywa tak intensywny, że całkowicie skupia uwagę. Czasami mam wrażenie, że nic więcej już się nie musi dziać na scenie.

W mojej koncepcji Orfeusz i Eurydyka są posągami. Ich uczucia i emocje wyrażają na drugim planie tancerze. Kiedy rozdzieleni małżonkowie przeżywają swoją utratę, jest tak jakby zgubili swoje dusze. Dopiero wtedy, gdy Orfeusz podejmuje decyzję o wędrówce do Hadesu, kiedy zaczyna działać, znów wstępuje w niego życie. Wtedy śpiew przestaje być tylko wołaniem rozpaczy, ale uruchamia ciało, jakby na nowo budziło się do życia.
Mam nadzieję, że mój pomysł na realizację tej opery przypadnie widzom do gustu, a Orfeusz i Eurydyka staną się im bliscy.

Magdalena Piekorz jest absolwentką Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego. Jej fabularny debiut Pręgi, na podstawie prozy Wojciecha Kuczoka, zdobył Złote Lwy na 29. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i był polskim kandydatem do Oscara w 2005 r.
Od września 2018 r. jest dyrektorem artystycznym Teatru im. Adama Mickiewicza w Częstochowie. W maju 2019 r. ukaże się jej powieść Nieobecność, napisana wspólnie z Ewą Kopsik.

Christoph Willibald Gluck Orfeusz i Eurydyka
Warszawska Opera Kameralna – premiera 2 marca 2019
Kierownictwo muzyczne – Stefan Plewniak
Reżyseria – Magdalena Piekorz
Obsada: Orfeusz – Artur Janda, Szymon KomasaŁukasz Hajduczenia, Eurydyka – Maria Domżał, Barbara Zamek, Amor – Eliza Safjan, Sylwia Stępień
Zespól Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense

Recenzja przedstawienia

Orfeusz i Eurydyka M. Piekorz w TVP Kultura

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl