Maria Fołtyn i Halka

Maria Fołtyn i Halka

„Czekam na współczesną Halkę” – wypowiedź Marii Fołtyn z początku 2008 r.

Okoliczności
150-lecie prapremiery Halki w wersji czteroaktowej w Teatrze Wielkim w Warszawie, przypadające 1 stycznia 2008 r., Opera Narodowa uczciła niezwykłym przedstawieniem. W inscenizacji Halki, którą wyreżyserowała w 1995 r. Maria Fołtyn, wystąpili śpiewacy ze wszystkich teatrów operowych w Polsce. W podzielonym na trzy sekwencje spektaklu, Halkę i Jontka w każdej części śpiewał kto inny. Odtwórcy pozostałych postaci też się zmieniali. Wzruszające było pojawienie się na scenie Bogdana Paprockiego – bezdyskusyjnie najlepszego Jontka drugiej połowy XX wieku.

W mojej relacji z tego wydarzenia, opublikowanej w „Twojej Muzie” (nr 1/2008”), przytoczyłam słowa recenzenta, który skrytykował jubileuszowe przedstawienie. Zarówno inscenizację Marii Fołtyn z 1995 r., jak i śpiewaków, którzy wystąpili w tym bezprecedensowym spektaklu.
Mój artykuł dotknął do żywego Maestrę i postanowiła się ze mną spotkać. Nasza rozmowa przerodziła się w jej monolog, który rzucił światło nie tylko na tę jubileuszową uroczystość. Ostatecznie jednak zrezygnowała z publikacji swego sprostowania na łamach „Twojej Muzy”.

Pendant do sukcesu w Wiedniu
Kiedy teraz przeczytałam to, co wówczas powiedziała, stwierdziłam, że jest to interesujące pendant do sukcesu Halki, będącej koprodukcją Theater an der Wien i Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Premiery odbyły się 15 grudnia 2019 r. w Wiedniu i 11 lutego 2020 r. w Warszawie.

Oto, co powiedziała Maria Fołtyn bez mała 12 lat przed premierą Halki w Wiedniu:
– Nie zamierzam bronić mojej inscenizacji sprzed lat. Przeciwnie. Mam świadomość, że pochodzi ona z epoki, która już minęła. Byłam zdumiona, gdy Mariusz Treliński, którego jestem fanką, obejmując stanowisko dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, rozpoczął swój pierwszy sezon tą moją «starą» Halką. Wymogłam wtedy na nim obietnicę zrealizowania nowej. Pamiętałam, że zbliża się 150. rocznica prapremiery. Wiele dałabym za to, abym mogła zasiąść na widowni podczas uroczystości 150-lecia prapremiery i obejrzeć Halkę w reżyserii Trelińskiego. Byłabym gotowa pocałować go w rękę, gdyby na to zasłużył.
Wkrótce otrzymałam od niego wiadomość, że reżyserię Halki zaproponował Andrzejowi Wajdzie. Można się domyślać, że Wajda przygotowujący się wówczas do realizacji Katynia, odsuwał inne projekty na później. W rezultacie po mojej Halce z 1995 r. w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej do dziś nie powstała nowa (do początku 2008 r., przyp. Segregatora).

Niewiele osób wie, że w 1995 r. wyreżyserowałam ją na życzenie ówczesnego ministra kultury Kazimierza Dejmka. Miałam wtedy wielką ochotę przełamać stereotyp wystawiania oper Moniuszki. Chciałam zrobić Halkę w cyrku, do czego zainspirowały mnie Pajace Leoncavalla, które reżyserowałam kilka lat wcześniej. W postaci Cania, czyli kochającego mężczyzny w stroju pajaca, zobaczyłam Jontka. Napisałam nowe libretto, w którym Janusz był czołowym woltyżerem, Zosia – piękną, ale już niemłodą woltyżerką, a Halka – dziewczyną sprzątającą arenę. Poloneza zamierzałam pokazać na koniach, ale Dejmek mnie od tego odwiódł. Wprawdzie przyznał, że jako artyście podoba mu się ta koncepcja, ale jako minister kultury powiedział: nie. Jego zdaniem, na scenie narodowej opera narodowa powinna być grana klasycznie – w tradycyjnych strojach i z narodowymi tańcami. Jedyne, co udało mi się ocalić z tamtego pomysłu, to zaangażować akrobatów cyrkowych, którzy w tańcach góralskich skaczą ze skał, robiąc salta.

Dejmek wysoko cenił moją poprzednią Halkę, którą wyreżyserowałam w warszawskim Teatrze Wielkim w 1975 r. Widział, jak była entuzjastycznie przyjmowana zagranicą, bo odbyliśmy razem europejskie tournée, na którym prezentowaliśmy oprócz Halki Diabły z Loudon w jego reżyserii, z Andrzejem Hiolskim w głównej partii barytonowej. Pokazywaliśmy oba przedstawienia w Operze Królewskiej w Sztokholmie, w Teatro di San Carlo w Neapolu, w Teatro de la Zarzulela w Madrycie, w bułgarskiej Operze Narodowej w Sofii – a więc nie w Pipidówkach, tylko na prestiżowych scenach. Wszędzie był zachwyt! Kiedy więc Halka z 1990 r. w reżyserii Kazimierza Kutza ze scenografią Ewy Starowieyskiej zeszła z afisza, Dejmek, który uważał, że ta opera powinna być stale w repertuarze Teatru Wielkiego w Warszawie, zwrócił się do jego ówczesnych dyrektorów – Tadeusza Wojciechowskiego i Włodzimierza Sandeckiego, aby reżyserię nowej inscenizacji powierzyli mnie. Po jej premierze Kazimierz Kutz powiedział do mnie: „tylko pani potrafi zwyciężać Halką.

Niestety, Jacek Kaspszyk (dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w latach 2002–2005, przyp. Segregatora), który świetnie dyrygował Strasznym dworem, do Halki nie miał serca. Wykreślił ją z repertuaru i nie chciał wystawić nowej, mimo że go wielokrotnie o to prosiłam. Po prostu, Halka mu „nie leżała”. I ja jestem w stanie to zrozumieć.

Obecnej dyrekcji Teatru Wielkiego – Opery Narodowej (w 2008 r. sprawowali ją Janusz Pietkiewicz – dyrektor naczelny, Ryszard Karczykowski – dyrektor artystyczny i Tomasz Bugaj – dyrektor muzyczny, przyp. Segregatora) ogromnie zależało na specjalnym uczczeniu 150-lecia prapremiery, które skupiłoby uwagę całej Polski na Moniuszce. Rozważano koncert, w którym arie z Halki miałyby zostać wykonane w rozrywkowych aranżacjach, ale ja się temu sprzeciwiłam.

Pomnik Stanisława Moniuszki przed Teatrem Wielkim – Operą Narodową

Pomnik Stanisława Moniuszki przed Teatrem Wielkim – Operą Narodową. Twórcą monumentu jest Jan Szczepkowski.

Gdy okazało się, że nie znajdą się pieniądze na nową inscenizację, wpadliśmy z dyrektorem Januszem Pietkiewiczem na pomysł, że to moje przedstawienie można urozmaicić, angażując do występu w jubileuszowym spektaklu śpiewaków ze wszystkich teatrów operowych w Polsce. Dyrektor Pietkiewicz postanowił ściągnąć dodatkowo dwa chóry. Jeden z Teatru Wielkiego w Poznaniu, drugi z Opery Krakowskiej. Potem doszła myśl zaproszenia na widownię wszystkich dotychczasowych odtwórców partii Halki i Jontka, dyrygentów, którzy prowadzili tę operę, a także dyrektorów wszystkich teatrów operowych w Polsce. To był ogromny wysiłek organizacyjny. W wielu wypadkach, trzeba było zdobyć adresy, co stwarzało problem, bo niektórzy od dawna nie mieszkają w Polsce. Teatr jednak podjął ten trud, aby nadać Jubileuszowi rangę wyjątkowego wydarzenia. Dlatego było mi przykro, że część recenzentów to zbagatelizowała.

Zdawałam sobie sprawę, że spektakl, w którym w każdą postać, w kolejnym akcie, będzie wcielał się inny wykonawca, straci na dramaturgii. Liczyłam się też z tym, że w niektórych wypadkach arie zostaną tylko odśpiewane, a nie zagrane z uczuciem. Ale taki był koszt tego przedstawienia. Chodziło w nim o złożenie hołdu Stanisławowi Moniuszce przez jak najliczniejsze grono śpiewaków, którzy mają w życiorysie udział w Halce, a nie o moje ambicje reżyserskie.

Publikacja w „Twojej Muzie” (nr 1/2008) z okazji 150-lecia prapremiery „Halki” w Teatrze Wielkim w Warszawie

Publikacja w „Twojej Muzie”, która zirytowała Marię Fołtyn i dała asumpt do przytaczonej obok wypowiedzi
Według mnie nie ma co się pastwić nad inscenizacją, skoro w Polsce brakuje śpiewaków na miarę Moniuszki. I to jest dramat! Każdemu kolejnemu dyrektorowi Teatru Wielkiego w Warszawie dałabym po tyłku za to, że nie stworzył przy teatrze szkoły wokalnej wzorem Teatru Maryjskiego w Petersburgu i innych teatrów operowych w Europie. Dzięki czemu rozwinął się talent Piotra Beczały – przez kilka lat kształcił się w takiej szkole przy Operze w Zurychu. Bycia non stop blisko teatru nie zastąpią młodemu śpiewakowi master classes, bo trwają za krótko.
(Od jesieni 2010 r. przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej działa Akademia Operowa/Program kształcenia młodych talentów, ale jak na razie (piszę te słowa na początku 2020 r.) wybitnych wykonawców Halki i Jontka nie wykształciła.

Fakt, że dożyłam 150-lecia prapremiery Halki przyjmuję jako dar losu. Moniuszce poświęciłam kawał mego życia. Mogę o sobie powiedzieć, że byłam Halką Teatru Wielkiego w Warszawie. I jako śpiewaczka, i jako reżyser. Śpiewałam partię Halki na 100-lecie prapremiery w przedstawieniu wyreżyserowanym przez Leona Schillera. W 1975 r. na 10-lecie otwarcia Teatru Wielkiego w Warszawie po odbudowie ze zniszczeń wojennych, wyreżyserowałam swoją pierwszą Halkę w stolicy. Na 30-lecie otwarcia po odbudowie – drugą. 25 września 2005 r. dyrekcję triumwiratu Treliński –  Kord – Pietras, po której tak wiele sobie obiecywaliśmy, a zarazem 40-lecie otwarcia też zainaugurowała moja Halka. W odświeżonej obsadzie tytułową partię zaśpiewała świetnie Wioletta Chodowicz.
Ja nowej Halki już nie zrealizuję… Cały czas czekam na utalentowanego reżysera, który spojrzy na tę operę z dzisiejszej perspektywy oraz dyrygenta, który nada jej właściwe tempo.

Reżyseria opery narodowej to wyzwanie. Halki, które powstały w ostatnich latach nie były dobre. Obejrzałam tylko wrocławską. Przy ogromnym szacunku, jaki mam dla dyrektor Ewy Michnik, nie mogę zgodzić się na zrobienie z Halki – przepraszam za wyrażenie – dziwki. Nowych premier w Poznaniu i w Bytomiu nie widziałam, ale słyszałam od dyrektorów, że nie były udane.
W obecnych czasach, gdy w Polsce odrzuca się etos patriotyzmu i zachłystuje europejskością, trudno jest przekonująco zinterpretować Moniuszkę. Udało się to 10 lat temu Andrzejowi ŻuławskiemuStrasznym dworze, niesłusznie moim zdaniem, zmieszanemu z błotem przez krytyków. Być może, aby powrócić do polskości, trzeba po prostu odczekać. Moda na wszystko, co europejskie, jak każda moda kiedyś przeminie.

Post scriptum
W sezonie 2011/2012 Halkę w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej wyreżyserowała Natalia Korczakowska z Wiolettą Chodowicz w roli tytułowej, Rafałem Bartmińskim jako Jontkiem i Arturem Rucińskim w partii Janusza.
Maria Fołtyn zmarła 2 grudnia 2012 r. w wieku 88 lat.

Halka dla świata – koprodukcja Theater an der Wien i Teatru Wielkiego – Opery Narodowej

Moniuszko Halka – Europa Galante, Fabio Biondi © 2018 Narodowy Instytut Fryderyka Chopina

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl