Mariusz Patyra No 24 – wywiad

Mariusz Patyra No 24 – wywiad

Mariusz Patyra No 24 – wywiad z Mariuszem Patyrą, wirtuozem skrzypiec

Alina Ert-Eberdt: Płytę Mariusz Patyra No 24 poprzedziła seria koncertów Paganini Millennium Tour, podczas której z Orkiestrą Symfonia Viva, prowadzoną przez Krzysztofa Herdzina, wykonywał Pan program, który później został nagrany na CD. Herdzin jest twórcą aranżacji większości utworów. Jak doszło do Waszej współpracy, która zaowocowała tym świetnym krążkiem?

Mariusz Patyra: Poznaliśmy się w Wilanowie, gdzie obaj prowadziliśmy zajęcia w ramach Warszawskich Międzynarodowych Kursów Mistrzowskich. Tradycją tych kursów jest koncert pedagogów. Oprócz solowego występu, na który wybrałem 24. Kaprys Paganiniego, zagrałem też wtedy z Krzysztofem Herdzinem, akompaniującym mi na fortepianie, dwie miniatury Piazzolli.
Po pewnym czasie Krzysztof zaproponował, że mógłby zaaranżować na orkiestrę smyczkową utwory, które najbardziej lubię grać i poprosił mnie o ich listę. Kiedy mu ją przekazałem, od razu zabrał się do pracy, której zwieńczeniem stała się trasa Paganini  Millennium Tour. Zagraliśmy kilkanaście koncertów w różnych salach w Polsce. A przedtem jeszcze ja z Krzysztofem daliśmy kilka recitali w USA. Początkowo nie było mowy o płycie. Ale wykonując ten program wielokrotnie w krótkich odstępach czasu, siłą rzeczy graliśmy go coraz lepiej.
Mariusz Patyra No 24 – wywiad

Na każdej próbie przypominałem muzykom o prowadzeniu smyczka w taki sam sposób, jak ja to robię. Zależało mi bowiem na spójności, żebyśmy tworzyli jeden organizm. Bardzo dużo pracowaliśmy nad dźwiękiem. Z koncertu na koncert był progres i wtedy stwierdziliśmy, że należałoby to uwiecznić i nagrać płytę.

Czym się Pan kierował, wybierając dla Krzysztofa Herdzina utwory, które w konsekwencji znalazły się na płycie?
Reakcjami publiczności. Ilekroć grałem te utwory na koncertach, słuchacze nagradzali mnie owacjami na stojąco. Tak jest i teraz. Wiele osób podchodzi do mnie po występie z podziękowaniami za wzruszenia i pozytywne emocje, które wyzwala w nich ta muzyka. Wszystkie te utwory należą też do moich ulubionych; centralnie trafiają w moje wnętrze, do mego serca. Za każdym razem gram je całym sobą.
Prawie wszystkie kompozycje, które są na tej płycie, z wyjątkiem Wariacji I Palpiti Paganiniego, gra się zazwyczaj na bis. A kiedy są bisy – gdy koncert się podobał i publiczność chce usłyszeć więcej. Składanka tych bisów to kumulacja sukcesów. Może właśnie w tym tkwi siła tego projektu i tej płyty.

Podczas koncertu w Zamku Królewskim w Warszawie (4 stycznia 2020), towarzyszył Panu Mariusz Patyra Quintet. Od kiedy istnieje ta formacja?

Mariusz Patyra No 24 – wywiad nt. płyty
W obecnym składzie prawie od roku. Pomysł stworzenia kwintetu zrodził się z konieczności, gdy współpracowałem z Sinfonią Vivą. Z powodów finansowych nie było możliwe zagranie każdego koncertu z orkiestrą. Powstał wtedy kwintet złożony z liderów Vivy. Gdy koncertowałem z Aukso Orkiestrą Kameralną Miasta Tychy – w kwintecie grali muzycy z Aukso. Bywało, że miałem w zespole muzyków z obu tych orkiestr.
Kiedy zostałem pedagogiem bydgoskiej Akademii Muzycznej, stworzyłem kwintet ze studentów tej uczelni. Gdy w maju ubiegłego roku poproszono mnie o poprowadzenie warsztatów w Oranżerii Kultury w Lidzbarku Warmińskim, zaproponowałem studentom, byśmy poćwiczyli razem program z płyty i zaprezentowali go w Lidzbarku. Zabrałem tam jeszcze jedną studentkę z mojej klasy, by zagrała ze skrzypaczką z kwintetu Koncert podwójny d-moll Bacha. W pierwszym koncercie wykonaliśmy program z płyty, w drugim ja usiadłem w kwintecie, a studenci byli solistami.

Na festiwalu Dell’Arte w Wojanowie k. Jeleniej Góry program z płyty też wykonałem z nimi. Potem zagraliśmy go na bydgoskim festiwalu Muzyka u Źródeł. Koncert w Zamku Królewskim w Warszawie był naszym czwartym, wspólnym występem. Bardzo ich uskrzydla, że mogą grać ze mną. Z wzajemnością! Widząc ich zaangażowanie i ambicje, postanowiłem poświęcać im czas i energię, bo warto.

Dzięki związaniu się z Akademią Muzyczną w Bydgoszczy, regularnie przyjeżdża Pan do Polski. Nie myśli Pan o powrocie na stałe?
Po 20 latach mieszkania w Hanowerze, przyzwyczailiśmy się z żoną do tego miasta. To bardzo przyjemne miejsce do życia. W centrum są las i jezioro, które przypominają mi rodzinne Mazury.
Gdyby chodziło tylko o mnie, nie miałbym żadnego problemu z przeprowadzką do Polski, ale patrzymy na to z żoną przez pryzmat związków naszych synów z Hanowerem. Starszy David Amadeusz, który w tym roku skończy 16 lat, kształci się w Instytucie Talentów w Wyższej Szkole Muzycznej i Teatralnej w Hanowerze. Gra na saksofonie sopranowym i altowym. Profesorowie chwalą go za muzykalność i wrażliwość. Wygrał już kilka konkursów i w swojej kategorii wiekowej uważany jest za najlepszego saksofonistę w Niemczech. Niemcy pięknie go promują, ciągle otrzymuje zaproszenia do udziału w koncertach. Dzięki częstym występom, nabrał obycia estradowego i na scenie czuje się jak ryba w wodzie.
Młodszy syn, 9-letni Gabriel Antoni, uczy się grać na trąbce. Na razie bierze prywatne lekcje. Będziemy dążyć do tego, żeby przez najbliższy rok przygotowywał się do egzaminu i zdawał do Instytutu Talentów. Przyjmują tam od 10 roku życia, pod warunkiem, że kandydat jest na zaawansowanym poziomie nauki. Zobaczymy, czy Gabriel się dostanie i pójdzie śladami starszego brata. To są aktualności z mojego życia prywatnego. Ja obecnie jestem pochłoniętym przewodem doktorskim.

Mariusz Patyra No 24 – recenzja płyty

Mariusz Patyra na Zamku Królewskim

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl