Medea w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej

Medea w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej

Luigi Cherubini Medea, libretto François-Benoît Hoffman wg tragedii Euripidesa i dramatu Pierre’a Corneille’a.
Teatr Wielki – Opera Narodowa. Premiera 21 stycznia 2024.

Takiej Medei w polskim teatrze jeszcze nie było! Simon Stone – australijski reżyser, pisarz i aktor zaadaptował antyczny mit na opowieść o współczesnej, młodej kobiecie porzuconej przez męża dla innej. Chciał pokazać, co czuje kobieta, gdy mężczyzna, którego ona wciąż kocha, odtrąca ją. Odbiera jej ich wspólne dzieci i pozbawia luksusowego życia, bowiem jest on człowiekiem zamożnym.

Medea, Teatr Wielki – Opera Narodowa. Izabela Matuła – Medea,  Airam Hernández – Jazon. Fot. Krzysztof Bieliński

Medea, Teatr Wielki – Opera Narodowa. Izabela Matuła – Medea,  Airam Hernández – Jazon. Fot. Krzysztof Bieliński
Atutem tej inscenizacji są znakomite sekwencje filmowe uzupełniające akcję na scenie i wyostrzające empatię w stosunku do tytułowej bohaterki.
Przedstawienie rozpoczyna się od krótkiego seansu filmowego ukazującego beztroskie życie rodzinne Medei u boku Jazona z dwojgiem ich udanych małoletnich dzieci. W następnych odcinkach filmowych, wyświetlanych w miarę następujących wydarzeń na żywym planie, widz ogląda romans Jazona z Dircé, który odkrywa Medea, później jej nerwową rozmowę z rywalką itd., itd. Biało-czarne filmy były kręcone we współczesnych mieszkaniach, biurach, na warszawskich ulicach, także w pobliżu Teatru Wielkiego i jego wnętrzu. Wszyscy śpiewacy świetnie zagrali w tych projekcjach.

Jest to koprodukcja z Festiwalem z Salzburgu, gdzie przedstawienie miało premierę 30 lipca 2019 r. Można odnieść wrażenie, że Salzburg od jakiegoś czasu stawia na realizacje zawierające sceny zaskakujące, z akcentem na obrazoburcze. Ten trend osiągnął apogeum w 2021 r. w Don Giovannim, w reżyserii Romea Castellucciego – czołowego awangardysty współczesnego teatru. Mogłabym podać listę, dla mnie bezsensownych pomysłów inscenizacyjnych, poczynając od rozpoczęcia do samego zakończenia tego Don Giovanniego (zwłaszcza w jego scenie finałowej), ale nie tamto przedstawienie jest tematem tej relacji.

Medei Simona Stone’a są dwie sceny, które na moje wyczucie z założenia miały rozpalić zmysły co poniektórych widzów (tańce na rurach i branie prysznicu). W przyjętej przez Stone’a konwencji da się je jednak obronić. Jazon, który jest tu przedstawicielem elity finansowej może korzystać z rozrywek w rodzaju seks w wielkim mieście. Czegokolwiek by o tym nie myśleć, ten sposób spędzania wolnego czasu jest przez niektórych mężczyzn, zwłaszcza majętnych, dość chętnie wybierany. Z tym, że obie sceny niczego istotnego nie wnoszą ani do dramaturgii przestawienia, ani do jego wymowy. A zdegustowanie mniej tolerancyjnych widzów – gwarantowane. Chyba, że o to chodziło.
W libretcie są teksty mówione, które u Stone’a mają postać wiadomości nagrywanych przez Medeę na sekretarkę automatyczną smartfonu Jazona i SMS-ów, które ona do niego wysyła, jak również głosu Medei z offu. Interpretuje je aktorka Amira Casar (znana z filmów Tamte dni, tamte noceOskar i pani Róża).

Medea w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Fot. Krzysztof Bieliński

Akcja toczy się chwilami na paru planach jednocześnie. Fot. Krzysztof Bieliński

 

Stone zdecydował się na rozgrywanie akcji na kilku planach jednocześnie, co robili już przed nim inni. Nie poczytuję mu tego za złe, bo mnie się ten zabieg podoba. W Medei Stone’a okno sceny parokrotnie bywa podzielone na trzy, a nawet więcej przestrzeni. W każdej dzieje się coś innego i widz wybiera; co i jak długo chce obserwować.

Współczesne kostiumy zaprojektowała Mel Page, uznana na świecie projektantka kostiumów teatralnych. Medea nosi ubrania w wygodnym stylu sportowym, które niejedna z nas też chętnie włożyłaby na siebie.
Konkludując, przedstawienie mitu Medei we współczesnych realiach, w moim odczuciu, wypadło wiarygodnie.

Muzycznie przedstawienie jest na wysokim poziomie. Dyrygent Patrick Fournillier – dyrektor muzyczny Teatru Wielkiego – Opery Narodowej tym razem poprowadził wykonanie opery z librettem w swoim ojczystym języku francuskim, co zapewne nie było bez znaczenia.

Izabela Matuła – Medea. Teatr Wielki – Opera Narodowa. Fot. Krzysztof Bieliński

Izabela Matuła – Medea. Fot. Krzysztof Bieliński
Medea, Teatr Wielki – Opera Narodowa. Elżbieta Wróblewska – Néris. Fot. Krzysztof Bieliński

Elżbieta Wróblewska – Néris. Fot. Krzysztof Bieliński

Wykonawcy głównych ról są bardzo dobrzy. Izabela Matuła, którą słyszałam ostatnio na scenie Teatru Wielkiego w Mocy przeznaczenia i w paru koncertach na warszawskich estradach muzycznych jako Medea podobała mi się najbardziej. O jej grze aktorskiej już wspomniałam na początku, pisząc o części filmowej przedstawienia. Dodam tylko, że na żywym planie jest równie sugestywna, jak na ekranie.
Niezawodny Rafał Siwek jest doskonałym Kreonem. W wywiadzie, który z nim przeprowadziłam tuż przed premierą, powiedział, że w Medei Cherubiniego jest tylko jedna główna rola – tytułowa, a wszystkie pozostałe są poboczne. Ale nie w spektaklu, w którym on śpiewa. Już sam jego piękny, silny bas i aparycja wystarczyłyby do stworzenia wyrazistej postaci. A o tym, że zdolności aktorskie Rafała Siwka dorównują jego talentowi wokalnemu nie trzeba przekonywać. To śpiewak z grona tych, którzy wychodząc na scenę, od razu przejmują ją we władanie.
Hiszpański tenor Airam Hernández w roli Jazona mógł się podobać, niemniej na mnie nie zrobił tak wielkiego wrażenia jak Matuła i Siwek.
Elżbieta Wróblewska w «pobocznej» roli Néris stworzyła pełnowymiarową postać, o której się pamięta po wyjściu z teatru. Jedyną arię, którą kompozytor napisał dla Néris pięknie zaśpiewała.
Poza nimi w obsadzie są: Joanna Moskowicz w roli Dircé, Sylwia Salamońska, Katarzyna Szymkowiak, Nazar Manicki i Stanisław Sarzyński (dzieci z Chóru „Artos” im. Władysława Skoraczewskiego), Chór Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, tancerki i epizodyści. Chwilami na scenie jest bardzo tłocznie.

Spektakl, który widziałam, 24 stycznia 2024, miał owację na stojąco. Najmocniej i najdłużej oklaskiwano oczywiście Izabelę Matułę, Rafała Siwka i Patricka Fournilliera.
Do repertuaru Teatru Wielkiego – Opery Narodowej doszła ciekawa pozycja.

Wywiad z Rafałem Siwkiem – styczeń 2024

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl