Muzeum Życia w PRL na ul. Pięknej pod numerem 28/34, tuż przy pl. Konstytucji w Warszawie, nie mogłoby mieć lepszej lokalizacji. Plac Konstytucji powstał w pierwszych latach PRL-u jako centrum MDM-u (Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej) – socrealistycznego założenia urbanistycznego. MDM wraz z Pałacem Kultury i Nauki były sztandarowymi inwestycjami realizmu socjalistycznego w Warszawie.
Pod obecnym adresem Muzeum Życia w PRL działa od początku 2019 r. Przez poprzednie pięć lat funkcjonowało pod nazwą «Czar PRL» na terenie postindustrialnego Soho Factory na warszawskiej Pradze.
A wszystko zaczęło się od biura turystycznego Adventure Warsaw, które oferowało turystom odwiedzającym Warszawę wycieczki zabytkowymi nysami i odkrywanie miejsc dla dociekliwych. Nyski garażowały w pobliżu Soho Factory w prywatnym garażu założycieli biura – Rafała i Marty Patlów, przewodników po Warszawie. Patlowie składowali też tutaj najrozmaitsze stare sprzęty z mieszkań swoich rodziców i dziadków. Z rodzaju takich, co to żal wyrzucać, bo sentyment na to nie pozwala.
Któregoś dnia nyska miała na trasie awarię i Rafał Patla musiał zjechać z turystami do garażu. W trakcie naprawy zabawiał ich pokazywaniem „reliktów” PRL-u. I cóż się okazało? Zainteresowanie było tak wielkie, że Patlowie postanowili umieścić swój garaż na trasie zwiedzania.
Z czasem obcy ludzie zaczęli im znosić pamiątki po PRL-u. Były wśród nich puszki po herbacie, kawie i kakao, cudem chyba zachowane kosmetyki, wydawane wtedy książki i płyty, ówczesne odtwarzacze – gramofony i magnetofony szpulowe, ówczesne aparaty telefoniczne, itd., itd., aż po pralkę Franię.
Garaż pękał w szwach. Nadzwyczajna okazja spadła jak gwiazdka z nieba – zwolnił się lokal po drugiej stronie ulicy i w 2014 r. na 100 m² powstało muzeum. Z czasem Patlowie zaczęli się rozglądać za lokalizacją w centrum i znaleźli lokum w obecnym miejscu. Przy okazji placówka zmieniła nazwę ze zbyt słodkiego «Czaru PRL-u» na Muzeum Życia w PRL, które lepiej oddaje charakter tego miejsca. Nie jest to muzeum stricte historyczne, z założenia nie miało ambicji przedstawienia historii PRL-u, ale poprzez autentyczne eksponaty oddaje klimat tamtego okresu. Pokazuje, jak się wtedy ludziom żyło i unaocznia dzisiejszym nastolatkom i dwudziestolatkom milowy skok cywilizacyjny, jaki nastąpił w ciągu ostatnich 40 lat.
Wchodzących do muzeum wita z ekranu Joanna Szczepkowska, tj. archiwalny fragment jej wywiadu dla Dziennika Telewizyjnego (głównego wówczas programu informacyjnego), w którym wypowiedziała pamiętne zdanie: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm”.
Ekspozycja zaczyna się od początku końca komunizmu, tj. od sierpnia 1980 r. i cofa się w czasie. W zaaranżowanej salce kinowej wyświetlane są Polskie Kroniki Filmowe z lat 1950–1960. Kto podniesie słuchawkę jakiegokolwiek aparatu telefonicznego, których na wystawie jest kilka, m.in. na biurku PZPR-owskiego dygnitarza, usłyszy jakąś interesującą historię z tamtego czasu. Aparat w budce telefonicznej „mówi” tekstem z filmu Stanisława Barei:„Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana…”.
Rarytasem jest jeden z ostatnich, a może nawet jedyny zachowany uliczny automat, w którym kupowało się wodę sodową. Jak się wówczas mawiało „gruźliczankę”, ponieważ wszyscy pili z jednej szklanki. Urządzenie było odpowiedzią Stalina na amerykańską maszynę z Coca-Colą.
Zaaranżowano mieszkanie robotnicze (patrz zdjęcie wyposażenia kuchni) i inteligenckie z cieszącymi oko mebelkami Spółdzielni Pracy Architektury Wnętrz Ład – kontynuatorki przedwojennej, założonej w 1926 r., Spółdzielni Artystów Plastyków Ład.
Stoi mały fiat, tzw. maluch, który był w tamtej epoce w Polsce samochodem rodzinnym, o jakim się marzyło i na który się czekało.
Przypomniana jest historia polskiego przemysłu motoryzacyjnego: warszawa, syrena, fiaty i nyska. Polska, jako jedyna w krajach demokracji ludowej, produkowała rozchwytywany w „demoludach” wieloosobowy samochód marki Nysa. Na nysie wzorowano enerdowskiego robura. Nysa ma też czarny rozdział w biografii – w stanie wojennym stała się „milicyjną suką”. Ostatnia nyska zjechała z taśmy produkcyjnej w lutym 1994 r.
W muzealnej kawiarence, której nadano wygląd wnętrza nieistniejącej już warszawskiej kawiarni Antyczna (lokalu o dwóch obliczach, ale to oddzielna historia), można się napić kawy z ekspresu z lat 60. i zjeść smakołyk z PRL-u, np. galaretkę, której każda warstwa ma inny kolor. Kawą z tego ekspresu delektują się turyści z Włoch. Jeden z nich porównał jej aromat i smak do kawy, jaką zapamiętał z domu rodzinnego. Trudno byłoby o lepszą rekomendację.
Z kawiarenką sąsiaduje pokój zabaw dla milusińskich, zabieranych do muzeum przez dziadków. Oprócz pluszowych misiów jest tu regał z książkami dla dzieci, wydawanymi w latach 60. i 70. Z białymi krukami włącznie! Należy do nich niewątpliwie Elementarz Mariana Falskiego. Wśród tych, którzy dorastali w PRL-u, ten księgozbiór budzi jedne z najprzyjemniejszych wspomnień. Porusza najczulsze struny. Pracownicy muzeum byli świadkami niejednej łzy wzruszenia, nie tylko zresztą w tej części ekspozycji.
Muzeum Życia w PRL założyli młodzi ludzie, by oddać cześć swoim rodzicom i ich pokoleniu, dziś 50+ i więcej, które mimo ciężkich czasów, stworzyło dzisiejszym trzydziestolatkom, zupełnie niezłe warunki do rozwoju, a także uświadomić młodzieży, że ten olbrzymi skok cywilizacyjny dokonał się za życia zaledwie jednej generacji.