Obywatel Jones – film Agnieszki Holland podejmuje temat wielkiego głodu na Ukrainie na początku lat 30. XX wieku. Reżyserka rekomenduje swój film również jako głos w sprawie niezależnych mediów w dobie postprawdy.
Tytułowy bohater – postać autentyczna; młody, bezkompromisowy, walijski dziennikarz Gareth Jones – jest świeżo po wywiadzie z Adolfem Hitlerem. Chce przeprowadzić następny wywiad ze Stalinem. Kiedy z trudem zdobywa wizę radziecką i na własny koszt dociera do Moskwy, okazuje się, że wolno mu tam zostać tylko dwie doby. Gdy staje się jasne, że z wywiadu ze Stalinem będą nici, zmienia plany – postanawia jechać na Ukrainę. Ma przesłanki, że dzieje się tam się coś, co jest oficjalnie ukrywane, a także powód sentymentalny – jego matka przeżyła kawałek życia w tym kraju.
Na miejscu odkrywa, to co dziś już wiemy. Po powrocie do Anglii, jego wydawca odmawia publikacji. Nikt nie daje mu wiary, tak samo jak nie chciano przyjąć do wiadomości relacji Jana Karskiego z warszawskiego getta. Z tego samego powodu – to nie służyło wielkiej polityce. W końcu reportaż publikuje konkurencja, świat dowiaduje się, ale nic z tego nie wynika. Jones nie daje za wygraną, udaje mu się zainteresować tematem George’a Orwella, który po latach napisze Folwark zwierzęcy i Rok 1984…
Scenariusz Obywatela Jonesa napisała amerykańska dziennikarka Andrea Chalupa.

Odtwórca tytułowej roli brytyjski aktor James Norton w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przyznał, że nie słyszał wcześniej o Garecie Jonesie, mimo że skończył ten sam uniwersytet co on. To też przyczynek do refleksji po obejrzeniu Obywatela Jonesa.
W obsadzie przeważają aktorzy zagraniczni. Waltera Duranty’ego, skorumpowanego przez Kreml korespondenta „New York Timesa” w Moskwie, laureata Pulitzera za serię reportaży o ZSRR wychwalających komunizm, zagrał amerykański aktor Peter Sarsgaard. W George’a Orwella wcielił się Brytyjczyk Joseph Mawle. Atrakcją jest udział Vanessy Kirby, która gra dziennikarkę z personelu Duranty’ego.
W moim odbiorze Obywatel Jones, mimo walorów faktograficznych i dobrego aktorstwa, jest za bardzo rozwleczony. Trwa bite 2 godziny. Pierwszą, prawie całą godzinę wypełniają sceny rozgrywające się w Londynie i w Moskwie. Potem następuje wspomniana półgodzinna sekwencja ukraińska, a na ostatnie półgodziny akcja powraca do Anglii. Wydaje mi się, że film zyskałby po skrótach paru dłużących się scen.
Fot. Robert Pałka © Film Produkcja – materiał prasowy dystrybutora/Kino Świat