Piosenki o miłości – recenzja. Reżyseria Tomasz Habowski. W rolach głównych: Tomasz Włosok, Justyna Święs, Andrzej Grabowski, Patrycja Volny, Iga Krefft. Gościnnie występuje Krzysztof Zalewski. Muzykę do indie popowych piosenek, z tekstami reżysera, skomponował Kamil „Holden” Kryszak.
„Chciałem, aby Piosenki o miłości były jak wiersze Tuwima – czułe, proste, traktujące o konkretnej i zrozumiałej sytuacji. Jednocześnie starałem się by, podobnie jak u Tuwima, zawierało się w nich też coś większego – jakaś obserwacja, skryta za tą pozornie banalną klarownością” – są to słowa reżysera Tomasza Habowskiego, który debiutuje tym filmem. To, co zamierzał, udało mu się!
Jest to słodko-gorzka historia zderzająca miłość z wyrachowaniem i muzyczną pasję z marketingiem, nieodzownym do zrobienia kariery w show-biznesie.
Ona przyjechała do stolicy z niedużego miasta. Zarabia na życie jako kelnerka, ale jej powołaniem jest twórczość piosenkarska, w tym kompozytorska. Ma talent w tym kierunku, z czego nie zdaje sobie do końca sprawy. On jest synem znanego warszawskiego aktora. Z ojcem nie może znaleźć wspólnego języka. Kiedy go poznajemy, tworzy materiał na autorską płytę, którą chce wydać bez jakiejkolwiek protekcji ojca. Uwagę na Nią zwraca na imprezie w lokalu, w którym ona pracuje. Zbliży ich zamiłowanie do muzyki, ale uczucie, które ich połączy zostanie wystawione na ciężką próbę. To, czy przetrwa zależy od tego, jaką on podejmie decyzję w sprawie, w której musi niezwłocznie zająć stanowisko.
Wszyscy aktorzy pierwszoplanowi bardzo dobrze zagrali swoje role. Słowa uznania należą się zwłaszcza Justynie Święs, która nie jest zawodową aktorką. Głównego bohatera gra Tomasz Włosok, będący obecnie na zasłużenie wznoszącej się fali popularności. Andrzej Grabowski, według mnie, stworzył kreację. Ma on w tym filmie scenę dość luźno związaną z fabułą, w której daje popis swoich wielkich umiejętności aktorskich. Patrycja Volny wcielająca się w siostrę „Włosoka”, wywierającą destrukcyjny wpływ na związek brata, też zapada w pamięć. Podobnie Iga Krefft, która stworzyła wyrazistą postać przedstawicielki wytwórni płytowej.
Film jest czarno-biały, ale w scenach, w których On Ją filmuje, obraz na ekranie smartfona jest kolorowy. Jak odczytywać ten zabieg reżysersko-operatorski, to już każdy widz musi sam sobie odpowiedzieć. Tyle prawd, ile smartfonów.
Nastrój współtworzą indie popowe piosenki. I choć na pierwszy plan wysuwają się dylematy moralne, jest to jednocześnie bardzo romantyczny film.
Zdjęcia: materiał prasowy dystrybutora/Gutek Film