Piotr Beczała koncert 5.04.2021 w realu odbył się i został zarejestrowany 17 marca przy pustej widowni Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Premiera online nastąpiła w Poniedziałek Wielkanocny, 5 kwietnia 2021. Nagranie było bezpłatnie dostępne na VoD Teatru Wielkiego przez dwie doby.
Gdyby nie trzecia fala pandemii w Polsce, nie mielibyśmy lockdownu i recital nie trafiłby do Internetu. A jeżeli doszłoby do koncertu z publicznością w reżymie kowidowym, wszyscy chętni nie zmieściliby się na sali, nie mówiąc już o zaporowej dla większości cenie biletu. Koronawirus przysłużył się więc zainteresowanym występem Piotra Beczały w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie.
Beczale towarzyszyła Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej pod kierunkiem Łukasza Borowicza. W podanym programie znajdowało się 8 arii, ale nawet w tych nietypowych warunkach były bisy, i to aż cztery. Aplauz zgotowali orkiestra i dyrygent. Program obejmował arie kompozytorów włoskich i polskich z oper z werystycznych. W bisach, oprócz kontynuacji włoskiego weryzmu, pojawiły się nadto «Aria z kwiatkiem» z Carmen Goeorges’a Bizeta i pieśń Mieczysława Karłowicza Pamiętam ciche, jasne, złote dnie. Ta druga zakończyła koncert, a rozpoczęła go uwertura do opery Monbar Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. Na orkiestrowe przerywniki Borowicz wybrał: intermezzo z opery Cavalleria rusticana Pietra Mascagniniego, Polonez obywatelski Stanisława Moniuszki (dla mnie gratka; słyszałam go pierwszy raz, a wydawał mi się znajomy przez podobieństwo do znanej arii Miecznika ze Strasznego dworu) i uwerturę do opery Rusłan i Ludmiła Michała Glinki (był to prawdziwy popis dyrygenta i orkiestry).
Ze swojego repertuaru włoskiego Beczała zaśpiewał arie: Come un bel dì di maggio z opery Andrea Chénier Umberto Giordano, Mamma, quel vino è generoso z opery Cavalleria rusticana Pietra Mascagniniego oraz dwie arie Giacomo Pucciniego – Donna non vidi mai z Manon Lescaut i Nessun dorma z Turandot. W bisach dodał E lucevan le stelle z Toski Pucciniego i Amor ti vieta z Fedory Giordano.
Z polskiego – do arii Janka z I aktu opery Janek Władysława Żeleńskiego i arii Domana z II aktu Legendy Bałtyku Feliksa Nowowiejskiego, które od dawna ma w repertuarze (zaśpiewał je m.in. w koncercie z okazji swego jubileuszu dwudziestolecia pracy artystycznej w 2012 r. w warszawskim Teatrze Wielkim), dołączył dwie najsłynniejsze tenorowe arie Moniuszkowskie: Szumią jodły z Halki i «Arię z kurantem» ze Strasznego dworu. Wszystkie polskie utwory zaśpiewał z nienaganną dykcją, każdy wyraz był wyraźny. Jak mniemam (nie znam włoskiego), bezbłędnie pod tym względem wykonał również arie włoskie. Wokalnie recital stał na najwyższym poziomie. Ten śpiewak potrafi przekazać prawdę psychologiczną o postaci. Beczale się wierzy; niezależnie od tego czy jest Jontkiem, czy Kalafem.
Zastrzeżenia mam do ekipy filmującej recital. Realizatorzy nagrania albo się nie przyłożyli, albo nie potrafią tego robić. Uchybienie goniło uchybienie. Nie ustalono z Beczałą, do której kamery ma się kłaniać. Gdyby kłaniał się w stronę tej, która go w tym momencie pokazywała, widz miałby przyjemne wrażenie, że właśnie jemu. Jak to jest w zwyczaju, dyrygent po zakończeniu utworu „podnosił” do ukłonu muzyka grającego solo. Beczała też okazywał mu uznanie. Jeżeli internauta zdołał z oddali dojrzeć, z której sekcji pochodził muzyk, to było wszystko. Tylko raz, po przedostatnim bisie, kamera pokazała kłaniającego się muzyka solistę, ale byle jak, z boku, „łapiąc” zbliżenie w ostatniej chwili. Pozostałych solistów z orkiestry kamerzyści ignorowali podczas ukłonów, a przecież one też należą do występu. A już fatalnie pokazali zakończenie całego koncertu. Widzów, którzy oglądają perfekcyjnie filmowane opery z Met czy koncerty noworoczne z Wiednia rażą wymienione wyżej niedociągnięcia.
Droga Ekipo filmowa Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, trzeba wkładać więcej wysiłku w reżyserię obrazu.
PS Podobny program, wypełniony w połowie polskimi ariami, Piotr Beczała przedstawi niebawem w Teatro Real w Madrycie, i to na życzenie organizatorów. Jego starania o włączanie polskich arii i pieśni do koncertów zagranicą dają rezultaty. Po sukcesie Halki w Wiedniu w grudniu 2019 r. zaczął rozmawiać z dyrektorami zagranicznych teatrów operowych nt. wystawienia tam Halki. Pandemia przerwała te rozmowy, ale pierwsze kroki już zrobił.