Prorok – recenzja. Reżyseria Michał Kondrat. Scenariusz: Katarzyna Bogucka, Joanna Dudek-Ławecka, Karolina Słyk
W rolach głównych: Sławomir Grzymkowski – ksiądz prymas Stefan Wyszyński, Adam Ferency – Władysław Gomułka, Marcin Troński – Józef Cyrankiewicz, Tomasz Sapryk – Zenon Kliszko, Karolina Bruchnicka – Kazia, Katarzyna Zawadzka – Magda, Michał Meyer – Janek
Film Michała Kondrata ożywił moje wspomnienie z pogrzebu Stefana Wyszyńskiego. Plac Piłsudskiego (wówczas Zwycięstwa), gdzie odprawiano mszę pogrzebową, wypełniał nieprzebrany tłum, dosłownie głowa przy głowie. Stałam daleko, za Grobem Nieznanego Żołnierza. Kiedy kondukt wyruszył do bazyliki św. Jana (miejsca pochówku) postanowiłam wracać do domu. Ulice Warszawy były niemal całkowicie wyludnione. Na przystanku tramwajowym, oprócz mnie, stały tylko dwie osoby: kobieta w średnim wieku i podchmielony kloszard mamroczący: „A czyj to pogrzeb?” Zgorszona kobieta i jego niewiedzą, i jego stanem, odpowiedziała mu słowami, które do dziś brzmią mi w głowie: „To Wielki Polak umarł!”.
Gdy wróciłam do domu, w telewizji trwała jeszcze transmisja z bazyliki świętojańskiej. Przed telewizorem siedział dziadek, który wskutek ograniczeń ruchowych, praktycznie nie opuszczał mieszkania. Zaczął mnie wypytywać, co widziałam. Kiedy dowiedział się, że głównie plecy stojących przede mną ludzi, stwierdził, iż on w tv zobaczył wszystko. A po chwili, z odcieniem zazdrości, dodał: „Ale ty brałaś udział!”
Prorok, co podkreśla Michał Kondrat, powstał z myślą o młodych ludziach. Dzisiejsi dwudziestoparolatkowie urodzili się w kilkanaście i więcej lat po śmierci Prymasa Tysiąclecia. Wychowywali się już w zupełnie innej rzeczywistości. O ile najstarsi z nich pamiętają papieża Jana Pawła II, prymas Polski Stefan Wyszyński jest im w najlepszym razie znany z podręczników.
Reżyser określa swój film jako dramat historyczno-polityczny z elementami sensacyjnymi. Akcja, obejmująca lata 1956 – 1970, rozpoczyna się tuż po zwolnieniu Prymasa z internowania. Na marginesie; film Teresy Kotlarczyk z 2000 roku Prymas. Trzy lata z tysiąca, z Andrzejem Sewerynem w roli Stefana Wyszyńskiego, był oparty na Zapiskach więziennych Prymasa. Można więc powiedzieć, że Prorok jest jego dalszym ciągiem.
Oprócz Gomułki, Cyrankiewicza i Kliszki – wśród głównych bohaterów Proroka są trzy fikcyjne postacie młodych ludzi, stworzone przez scenarzystki na podstawie życiorysów kilku prawdziwych osób z otoczenia Stefana Wyszyńskiego. Sceny z tym trojgiem młodych (ale nie tylko z nimi) ukazują, jakim człowiekiem był ksiądz prymas w relacjach prywatnych. Jedna z pań obecna na spotkaniu z reżyserem w warszawskim kinie Wisła, która jako młoda dziewczyna zetknęła się z Prymasem, zapewnia, że był dokładnie taki, jakim został pokazany na ekranie. Bywał posągowy, ale potrafił okazywać ojcowskie, czy po prostu ludzkie, serdeczne uczucia. I zawsze działał w dobrej wierze.
Twórcy filmu całkowicie zrezygnowali z pokazywania duchowości przyszłego Błogosławionego. Skupili się na przedstawieniu Stefana Wyszyńskiego jako wytrawnego polityka i niezłomnego, odważnego człowieka. Miał on świadomość, że spotka się z ostrą krytyką za pertraktacje z komunistami, którzy po trupach parli do wyeliminowania religii z życia Polaków, a mimo to zdecydował się je podjąć. I wiele zyskał.
Myślę, że Prorok może być różnie odbierany. Inaczej przyjmą go widzowie, którzy znali prymasa Wyszyńskiego z osobistych kontaktów, inaczej ci, którzy tylko słuchali jego kazań i pamiętają tembr jego głosu, a jeszcze inaczej ci, którzy poznają go dopiero z tego filmu.
Niezależnie od oceny pod względem wyboru faktów i samej roboty filmowej, niezaprzeczalnym walorem tego filmu jest przypomnienie Prymasa Tysiąclecia, który, że się tak górnolotnie wyrażę, ze wszech miar zasługuje na pamięć.
Zdjęcia – materiał prasowy/Kondrat-Media