Sługi wojny – recenzja

Sługi wojny – recenzja

Sługi wojny to thriller o bioterroryzmie. Historia opowiedziana w filmie jest fikcją, ale prawdziwe są niektóre wydarzenia, które stały się kanwą scenariusza. Współscenarzystami są Maciej StrzemboszMariusz Gawryś, reżyser filmu. W prawie całej obsadzie aktorzy o nieopatrzonych twarzach, co w tej historii jest dla mnie atutem. Na ekranie oglądamy pełnokrwiste postacie, którym się wierzy, a nie aktorów grających kolejne role.

Sługi wojny – Maria Kania, Piotr Stramowski

W parę głównych bohaterów, dwojga policjantów prowadzących śledztwo w sprawie morderstwa profesora transplantologii, specjalizującego się w przeszczepach szpiku, wcielili Piotr StramowskiMaria Kania (na zdjęciach powyżej). Poboczny wątek związku, który ich łączy, jest zarysowany bardzo prawdziwie. Mocne są sceny erotyczne, ale jak twierdził Andrzej Żuławski: „albo w filmie jest seks, albo nie ma filmu”. W Sługach wojny wszystko dzieje się z wyczuciem realizmu. Wulgaryzmy są tam, gdzie powinny być i ani trochę nie rażą.

Sługi wojny plakat
Film ma świetne tempo, zagadka kryminalna jest trudna do odgadnięcia i cały czas trzyma w napięciu. Pościg na dachu wytrzymuje konkurencję z podobnymi scenami w Mission Impossible czy w Casino Royale.
Wciągają też zagadnienia, wokół których osnuta jest akcja Sług wojny, dotyczące pozyskiwania danych genetycznych i braku ich ochrony. Zwykły zjadacz chleba na co dzień o tym nie myśli, a jest to przecież realne zagrożenie we współczesnym świecie.
Scenarzyści nie kryją, że dotarli do informacji, które uświadomiły im, jak bardzo to, co się już wydarzyło, może być niebezpieczne.

Sługi wojny były kręcone we Wrocławiu, co dla wielbicieli tego miasta, do których ja też należę, jest dodatkowym walorem.

Fot. Robert Pałka/materiał prasowy Kino Świat

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl