W labiryncie wyreżyserował według własnego scenariusza Donato Carrisi. To już drugi w pełni autorski film tego włoskiego pisarza, dramatopisarza i scenarzysty – absolwenta prawa ze specjalnością w kryminologii i behawiorystyce. Po raz pierwszy stanął za kamerą w 2018 r., ekranizując własną powieść Dziewczyna we mgle, i za ten debiut reżyserski dostał nagrodę włoskiej Akademii Filmowej. Wcześniej jego kryminalne powieści otrzymały wiele nagród literackich.
W labiryncie został sklasyfikowany jako thriller; dla mnie to nawet horror. Niezidentyfikowany osobnik porywa nastolatkę i słuch o niej przepada na kilkanaście lat. Po upływie tego czasu, nocą na szosie zostaje znaleziona młoda, nieprzytomna kobieta. W szpitalu odzyskuje świadomość, ale niczego nie pamięta. Do akcji wkracza policyjny profiler, który tropiąc w umyśle kobiety, będzie się starał dowiedzieć, gdzie przez ten czas przebywała, kto ją więził, w jaki sposób udało się jej wreszcie uciec.
Zdecydowałam się obejrzeć W labiryncie dla Dustina Hoffmana, którego od lat nie widziałam na ekranie. Zachowałam w pamięci jego wygląd z Absolwenta, Sprawy Kramerów i Tootsie. Dziś to już 82-letni pan. Hoffman gra profilera. Zagadkę usiłuje też rozwiązać prywatny detektyw, w którego wciela się włoski aktor Toni Servillo. (Na marginesie, wydaje się, że Hoffman i Servillo są mniej więcej w tym samym wieku, tymczasem jest między nimi różnica aż 22 lat). Główną bohaterkę gra 27-letnia Włoszka Valentina Bellè.
Chyba, że chodziło o nabranie widza… Uśmiech na twarzy Dustina Hoffmana na końcu filmu można odebrać jako zaśmianie się widowni w nos: «Czekaliście na zaskakującą pointę, a my się dobrze bawiliśmy, nabijając was w butelkę».
Swoją drogą, ciekawe, jakie wrażenie odnosi się podczas lektury W labiryncie. Książka w polskim przekładzie będzie miała premierę 26 lutego 2020 r. – na 2 dni przed wejściem filmu do kin w Polsce.
Fot. Loris T. Zambelli/Materiał prasowy Bestfilmu