Gioacchino Rossini Włoszka w Algierze (L’Italiana in Algeri) Polska Opera Królewska, premiera 24 czerwca 2023
Włoszka w Algierze w reżyserii Jitki Stokalskiej zainaugurowała VI Letni Festiwal Polskiej Opery Królewskiej (24 czerwca – 23 lipca 2023), który w tym roku przedstawia opery buffo. Można też powiedzieć, że będzie to festiwal Jitki Stokalskiej. Z pięciu oper wypełniających program, cztery wyreżyserowała ona.
Stokalska jest miłośniczką Rossiniego. Uwielbia go – używając jej określenia – za pulsującą energię i umiejętność portretowania kobiet. Ma ona w dorobku wszystkie najważniejsze opery komiczne Rossiniego. Niektóre reżyserowała więcej niż raz. Należy do nich Włoszka w Algierze. W najnowszej inscenizacji dla Polskiej Opery Królewskiej pracowała z paroma tymi samymi śpiewakami, co przed laty. Niektóry nawet kreują teraz te same role.
Trzy partie mają potrójną obsadę, pozostałe podwójną, a zatem przedstawienie ma różne oblicza. Wprawdzie wykonawcy w każdej obsadzie realizują koncepcję Stokalskiej, ale wnoszą inne temperamenty, a zatem inną ekspresję. Efekt, którego życzyła sobie Stokalska jest wprawdzie taki sam, ale środki aktorskie, za pomocą których zostaje on osiągnięty, już inne. To samo dotyczy strony wokalnej. Rossini – jak mówił na konferencji prasowej Dawid Runtz, kierownik muzyczny i dyrygent tego przedstawienia – w niejednym miejscu dał wolną rękę śpiewakom. Koloratury, obiegniki i kadencje zależą wyłącznie od ich inwencji, więc i od tej strony przedstawienia się różnią.
Ja w roli Mustafy widziałam Andrzeja Klimczaka, a w roli Izabeli (tytułowej Włoszki) – Annę Radziejewską.
Andrzej Klimczak (dyrektor Opery Królewskiej) nie tylko wcielał się tę postać w inscenizacjach Stokalskiej na przełomie lat 90. i 2000., ale była to jedna z jego popisowych ról. Mimo upływu lat jego kreacja nie straciła na świeżości. Odniosłam wrażenie, że Dyrektor, który obecnie rzadziej wychodzi na scenę, ale jak każdy artysta tęskni za nią, dał z siebie wszystko. Efekt nie mógł być inny. To bardzo dobra wokalnie, ale przede wszystkim fenomenalna aktorsko rola.
Słyszałam od widzów, którzy wiedzieli w rolach Mustafy i Izabeli Roberta Gierlacha i Anetę Łukaszewicz, że oni poszli na całość w konwencji buffo, podczas gdy Klimczak i Radziejewska są jednak bardziej stonowani.
W pozostałych rolach w obsadzie, którą widziałam, bardzo dobrze wypadli młodzi śpiewacy, zwłaszcza Sebastian Mach w niełatwej partii Lindora, z którą całkiem dobrze sobie poradził.
Jak można było się z góry spodziewać, Jitce Stokalskiej udało się przy pomocy śpiewaków, w pełni ukazać to, co zachwyca w operach komicznych Rossiniego: wdzięk, elegancję, inteligentny dowcip, parodię oper seria i wirtuozowskie interpretacje. Do uroku tego przedstawienia przyczyniły się również Alisa Makarenko (ruch sceniczny) i niezawodna Marlena Skoneczko (kostiumy i scenografia).