Śniegu już nigdy nie będzie – film w reżyserii Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta według ich scenariusza – był polskim kandydatem do Oscara. Nominacji nie otrzymał. Moim zdaniem, nie zasługiwał. Gdzież mu do Na rauszu Thomasa Vinterberga, nagrodzonego Oscarem w kategorii Najlepszy film obcojęzyczny, do której ubiegało się o nominację Śniegu… Porównywanie go z filmem Vinterberga jeszcze bardziej by go pogrążyło.
Ni stąd, ni zowąd pojawia się scena mówiąca, że życiu masażysty zagraża niebezpieczeństwo. Potem długo nic na to wskazuje, dopiero migawka w końcówce filmu daje do zrozumienia, że jednak spotkało go coś złego. Z czyjej ręki, za co, słusznie, niesłusznie – tego nie wiadomo. Zatem po co było wprowadzać ten wątek?
Bardziej od tajemnicy głównego bohatera, zaintrygowało mnie nadzwyczajnie rozległe osiedle jednakowych, jak spod sztancy, domów jednorodzinnych. Czy ono istnieje w rzeczywistości, czy zostało zmultiplikowane komputerowo? Metafora jest oczywista, ale nie wywołuje takiego wrażenia, jakie mogłaby zrobić w filmie według lepszego scenariusza.
Tytułowe stwierdzenie Śniegu już nigdy nie będzie pada w filmie parę razy. Po raz pierwszy, już na początku z ust dziewczynki siedzącej na sedesie… Niczym strzelba u Czechowa zapowiada ono finał, również metaforyczny. W moim odbiorze, nie udało się jednak za pomocą „tej strzelby” nadać filmowi głębi.
Masażystę gra ukraińsko-brytyjski aktor Alec Utgoff. Pacjentami są Maja Ostaszewska, Agata Kulesza, Katarzyna Figura i Łukasz Simlat. W nieco zagadkową postać wcielił się Andrzej Chyra. Ozdobą ekranu jest Weronika Rosati w roli córki pacjenta.
Śniegu… jest kolejnym filmem tandemu Szumowska – Englert, nagradzanego za swoje poprzednie filmy, m.in. Srebrnym Niedźwiedziem na MFF w Berlinie. Ostaszewska, Chyra, Simlat nie po raz pierwszy grają u Szumowskiej. To wszakże doborowe towarzystwo, tym razem mnie nie zafrapowało.
Infinite Storm – pierwszy amerykański film Małgorzaty Szumowskiej (2022)