Bartosz Głowacki – wirtuoz akordeonu

Bartosz Głowacki – wirtuoz akordeonu

Bartosz Głowacki – młody wirtuoz akordeonu, absolwent Królewskiej Akademii Muzycznej w Londynie, 22 października 2020 r. miał zagrać w Warszawie na Festiwalu Ogrody Muzyczne. Niestety, wznosząca się fala koronowirusa udaremniła jego przylot z Wielkiej Brytanii.

Alina Ert-Eberdt: – Pochodzi Pan z Zagórza. Którędy wiodła droga z Podkarpacia do królewskiej uczelni w Londynie?

Bartosz Głowacki
: – Dzięki świetnemu nauczycielowi, Grzegorzowi Bednarczykowi, który otworzył mi drzwi do świata akordeonu, już po roku nauki wziąłem udział w pierwszym konkursie. Z ogniska muzycznego w Zagórzu przeniosłem się do Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Sanoku. Trafiłem do klasy profesora oświaty Andrzeja Smolika. W 2009 r. wygrałem konkurs TVP Młody Muzyk Roku i reprezentowałem Polskę w Konkursie Eurowizji dla Młodych Muzyków w Wiedniu. Doszedłem do finału, w którym zagrałem dwie części koncertu Mikołaja Majkusiaka z Wiedeńską Radiową Orkiestrą Symfoniczną ORF przed ponadtrzydziestotysięczną publicznością!
Poznałem wtedy wielu świetnych, młodych muzyków z różnych krajów europejskich. Po rozmowach z nimi, zacząłem myśleć o studiach zagranicą. Konkurs Eurowizji odbył się wiosną, a egzaminy do Royal Academy of Music w Londynie były w grudniu. Miałem więc wystarczająco dużo czasu na dopełnienie formalności. Zdałem maturę, egzamin z angielskiego, a także oswoiłem się z myślą o zmianie otoczenia.
Jestem ogromnie wdzięczny całej kadrze szkoły w Sanoku, która bardzo wspierała mnie w decyzji wyjazdu na studia zagraniczne.

– Jak się Pan odnalazł w nowej rzeczywistości?

Bartosz Głowacki akordeon. Fot. Krystian Data

Bartosz Głowacki, fot. Krystian Data

–  Londyn i Królewska Akademia Muzyczna stwarzają nieograniczone możliwości czerpania wiedzy i doświadczenia od najlepszych muzyków. Do dziś wspominam świetne wykłady i pokazy Maxima Vengerova, Daniela Barenboima, Vladimira Ashkenazy’ego czy Dave’a Hollanda. Po studiach, dzięki brytyjskim organizacjom wspierającym młodych muzyków poprzez organizację szkoleń ułatwiających poruszanie się w biznesie muzycznym, zacząłem sobie jakoś radzić na tamtejszym rynku muzycznym i postanowiłem zostać w UK na dłużej.

«Jakoś radzić» to skromnie powiedziane. Wykonuje Pan partie akordeonu dla najważniejszych, brytyjskich instytucji muzycznych z The Royal Opera House, London Symphony Orchestra i London Sinfonietta włącznie. Czy muzyka akordeonowa cieszy się w Wielkiej Brytanii większym zainteresowaniem niż w Polsce?

– Tak i nie. Repertuar, który wykonuję z brytyjskimi orkiestrami obejmuje głównie muzykę końca XX i XXI wieku, w tym nowe zamówienia. Akordeon interesująco współbrzmi z orkiestrową muzyką współczesną, dlatego wykorzystanie tego instrumentu przez kompozytorów stale rośnie. Natomiast okazji solistycznych występów akordeonisty z orkiestrą jest w Wielkiej Brytanii zdecydowanie mniej niż w Polsce. Myślę, że jest to uwarunkowane strachem i uprzedzeniami tamtejszych promotorów do tego instrumentu. W Polsce akordeon w świadomości słuchacza jest bardziej zakorzeniony.

Jak długa jest lista utworów napisanych specjalnie na akordeon?

– Lista utworów oryginalnie napisanych na akordeon jest bardzo długa i ciągle powstają nowe kompozycje. Subiektywnie, o klasycznym akordeonie i jego rozwoju możemy mówić od początku lat 40. XX wieku. To dużo krótszy okres czasu w porównaniu z innymi instrumentami, lecz biblioteka naszego repertuaru jest naprawdę bogata w nazwiska słynnych kompozytorów. By wymienić Luciano Berio, György’a Kurtága, Sofię Gubaidulinę, Magnusa Lindberga.
Ważne jest, abyśmy – my akordeoniści – systematycznie pozyskiwali środki na zamówienia kompozytorskie i pracowali wspólnie z kompozytorami nad powiększaniem repertuaru akordeonowego.

Bartosz Głowacki akordeonista. Fot. Krystian Data

Bartosz gra na akordeonie guzikowym Pigini. Fot. Krystian Data

 Co Pan sądzi o transkrypcjach? Czego by Panu brakowało, gdyby musiał Pan się wypowiadać  wyłącznie za pośrednictwem utworów skomponowanych na akordeon?

–  Byłby to ogromny cios… Proszę mnie źle nie zrozumieć, z utworów napisanych na akordeon można ułożyć pokaźną liczbę dobrze zbalansowanych i wspaniałych programowo recitali. Chodzi mi o coś innego. Mam słabość do muzyki baroku, która na akordeonie świetnie brzmi i takich doznań bardzo by mi brakowało.

– Czy dlatego na swojej pierwszej solowej płycie Genesis między kompozycjami Piazzolli, Gubaiduliny, Párta, Václava Trojana i Victora Vlasova umieścił Pan utwory Scarlattiego i Rameau?

– Najbardziej zależało mi na tym, żeby ten debiutancki krążek, który ukazał się dzięki wsparciu Fundacji  im. Zygmunta Zaleskiego, był wizytówką mojej muzycznej osobowości. Wybrałem utwory, które są dla mnie ważne. Pomimo różnorodności stylistycznej epok i kompozytorów, tak je dobrałem, że tworzą brzmieniową spójność. W każdym utworze starałem się wprowadzić osobistą interpretację i dźwięk. W transkrypcjach barokowych akordeon wzbogaca brzmienie. Na przykład tryle w L’egyptienne Rameau grane na akordeonie dodają świeżości, brzmią inaczej niż wykonywane na klawesynie, ale nie mniej ciekawie.

– Gra Pan też na bandoneonie. Czy każdy akordeonista może być bandoneonistą i odwrotnie?

– Na bandoneonie gram od 2017 r. i wciąż jestem na etapie dopracowywania techniki. Wprawdzie są to instrumenty z tej samej rodziny, lecz gra na nich diametralnie się różni. Inny układ dźwięków, palcowanie, miechowanie – różnic jest bardzo dużo. Każdy akordeonista może być bandoneonistą i odwrotnie pod warunkiem dużego wkładu pracy, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości.

– Na koniec proszę powiedzieć, co Pana zachwyca w brzmieniu akordeonu?

– Szeroki wachlarz możliwości brzmieniowych. Dźwięk akordeonu może być przeszywający, agresywny, mroczny, ale również niezwykle kojący. Piano na tym instrumencie potrafi być magiczne.

Genesis Bartosz Głowacki – recenzja płyty

Segregator Aliny Ert-Eberdt

realizacja: estinet.pl